A: Dziś zaczynamy wracać, ale żeby nie umrzeć z nudów postanowiliśmy odwiedzić po drodze dolinę kaktusów. W środku doliny znajduje się ogród botaniczny, wpisany na listę UNESCO, który jak słyszeliśmy warto zobaczyć. Sama dolina i nie tylko, bo zbocza gór również, pokryta jest różnego rodzaju kaktusami, w różnych rozmiarach. Najbardziej zadziwiają pojedyncze pałki w wysokości jakichś 4 do 5 m (nazywaliśmy je hatifnatami) oraz olbrzymie karnegie (te, które najbardziej kojarzą się z Meksykiem) dorastające do kilkunastu metrów. Sam ogród botaniczny nie jest zbyt drogi, więc warto tam zaglądnąć. Można w spokoju pokontemplować różne gatunki kaktusów spacerując wyznaczonymi ścieżkami z obowiązkowym przewodnikiem. Nasz przewodnik nic nie mówił, tylko człapał sobie pomiędzy nami i dwoma Azjatkami, które w przeciwieństwie do nas wyraźnie się ociągały, ale nic nie szkodzi, dla nas to nawet lepiej. Zaciekawiło nas to, że karnegie mają w środku drewniany stelaż, który udaje się zobaczyć jak kaktus już uschnie. Podobały nam się też duże, kolczaste kulki (Echinocactus grusonii) ponoć ich nazwa zwyczajowa to "fotel teściowej" :) oraz małe kolonie kuleczek. Opuncje znamy już z krajów śródziemnomorskich, ale tu przybierały rozmiary drzewa i prezentowały się imponująco. Do tego niektóre z nich kwitły, co było bardzo malownicze. Ogólnie wizyta w ogrodzie była bardzo ciekawa, szczególnie jako przerwa w podróży.