A: Pierwszy dzień naszej meksykańskiej przygody spędziliśmy na odkrywaniu uroków stolicy. Oczywiście jeden dzień wystarcza na zaledwie lekkie i powierzchowne zapoznanie się z tym 22 milionowym miastem, ale zdążyliśmy poznać nieco klimatu i zobaczyć najbardziej znane miejsca. Zaczęliśmy od sanktuarium Matki Boskiej z Guadelupe. Najpierw małe sprostowanie, bo właściwie prawdziwa Matka Boska z Guadelupe jest jak sama nazwa wskazuje w mieście Guadelupe, które znajduje się w Hiszpanii. Nie jest to wcale obraz tylko cudowna figurka, a jej autorstwo przypisuje się św. Łukaszowi Ewangeliście. Skąd więc wzięło się to zdublowanie w nazewnictwie? Otóż w XV wieku, kiedy indiański pasterz miał objawienia w okolicach dzisiejszego miasta Meksyk, w tej okolicy biskup i jego pomocnicy prowadzili silną chrystianizację. A ponieważ pochodzili z Hiszpanii, gdzie panował wszechobecny kult Matki Boskiej z Guadelupe (podobnie jak u nas w tym czasie Matki Boskiej Częstochowskiej) więc duchowni nawracający Indian właśnie takiej nazwy używali i tak już zostało. Pasterz Jose doznał objawień na wzgórzach otaczających miasto i dostał polecenie wybudowania kościoła ku czci Matki Bożej. Ponieważ biskup mu nie uwierzył, Maryja nakazała pasterzowi zawinąć w płaszcz róże, które Jose wysypał biskupowi na dowód, że mówi prawdę (o tej porze roku róże jeszcze nie kwitły). Ale prawdziwym cudem okazała się postać Maryji odbita na płaszczu i to właśnie ten płaszcz oprawiony jak obraz, do dziś jest czczony w bazylice. Pielgrzymi odwiedzają kilka miejsc w tym wielkim modlitewnym kompleksie. Jest najstarsza kaplica postawiona dokładnie w miejscu objawień, następnie wielka bazylika wybudowana na prośbę przekazaną przez Jose i najmłodsze z nich centrum pielgrzymkowe, które wygląda z daleka trochę jak namiot cyrkowy i jest bardzo charakterystyczne.
Miasto Meksyk było założone w XIII wieku przez Azteków, którzy wybrali to miejsce gdyż zostało ono wskazane przez orła z wężem w szponach, który przysiadł na kaktusie. To ten sam orzeł, który widnieje na fladze meksykańskiej. Z czasów Azteckich zostało trochę ruin, całkiem ładnie wyeksponowane, a do tego można na makietach zobaczyć jak wcześniej wyglądało miasto. Niestety hiszpańscy najeźdźcy nie mieli szacunku do dziedzictwa Indian, dlatego głównymi zabytkami są już te pohiszpańskie. Najwięcej turystów przyciąga Katedra Miejska oraz Plac Narodowy, gdzie kiedyś rezydował wicekról Nowej Hiszpanii, a obecnie prezydent. Wszystko to zostało zbudowane na ruinach pałaców azteckich, które Cortes kazał zrównać z ziemią. Oprócz tego miasto posiada sporo pięknych pałaców i kamienic, które przypominają starą Hiszpanię. Niestety wszystko jest mocno zaniedbane. Nowa część miasta przypomina amerykańskie downtown, a obrzeża wyglądają jak slamsy. Brudne, odrapane, rozwalające się rudery z kratami i drutami żyletkowymi, podobnie jak w Kostarykańskim San Jose. Do tego na ulicach jest bardzo brudno i niestety czuć mocno różne ludzkie wydzieliny, w zróżnicowanej konsystencji. Nie mniej jednak, wszędzie jest bardzo kolorowo, piękne murale na każdym kroku, kosztowanie tradycyjnych potraw przygotowanych na ulicznych straganch i tańczący ludzie na placach w pobliżu parku, do tego muzyka… wszystko to sprawiło, że mieliśmy bardzo dobre wrażenia. Było po prostu bardzo meksykańsko : )