Ł: Dzisiaj jedziemy na północ obejrzeć skaliste brzegi Costa da Morte. Zachwycaliśmy się tym terenem już prawie ćwierć wieku temu i pamiętam głównie złowrogie fale i piękne wrzosy. Dzisiaj wrzosów jakby mniej, woda spokojna, a całość skąpana jest w pięknym słońcu. Najpierw dotarliśmy na Przylądek Vilan, obok latarni, skąd roztacza się super widok i właściwie już tu można zobaczyć wszystko z czym Costa da Morte się kojarzy. Ale nie warto na tym poprzestać, bo od przylądka poprowadzono na wschód kilkadziesiąt kilometrów drogi widokowej (pieszo-rowerowo-samochodowej) wzdłuż całego Wybrzeża Śmierci. Droga jest żwirowa, z ograniczeniem do 30km/h, ale w przeważającej części równa i zadbana. Warto nią przejechać, koniecznie z zachodu na wschód, bo jest jednokierunkowa.
I jeszcze słowo o nazwie: Wybrzeże Śmierci. Jak zwykle teorie i historie są różne. 25Lat temu słyszeliśmy o kobietach zbierających pąkle spłukiwanych przez fale oceanu, a potem pływających w charakterze zwłok wzdłuż brzegu. To nas przekonało, bo miłośników zbiorów pąkli spotkaliśmy na skałach i wtedy i dziś, tyle że męskich. Kobiet już nie wysyłają :)