Dzisiaj północne fiordy w innej odsłonie, praktycznie bez słońca, za to z nisko zawieszonymi chmurami. Niedobrze, bo w planie jest Jokelfjorden, a on zdecydowanie potrzebuje słońca do pełni uroku. Po drodze mijaliśmy liczne wodospady, ale bez słońca też czegoś im brakowało.
Wiem, że to głupio narzekać na pochmurny dzień jeśli na letnie wakacje wybrało się Arktykę, a nie Hiszpanię czy Grecję, ale tak się rozpieściliśmy tymi dziesięcioma pięknymi dniami, że strasznie nam ciężko :) A jak przez pół godziny padał deszcz (i to podczas jazdy) to wszystkich ogarnęła rozpacz ;)))
Jokelfjorden to fiord do którego bezpośrednio spływa lodowiec, tzn. kiedyś spływał, bo obecnie lodowiec kończy się dość wysoko, potem płynie woda, potem jest łacha zalegającego śniegu, pod którą przepływa woda i potem znowu woda, która spływa do fiordu. Fajne. A w słońcu pewnie nawet piękne. Od parkingu do miejsca vis a vis lodowca jest ok 3km. Trasa płaska, ale bardzo nierówna (kamienie, korzenie). Ten odcinek testowy boleśnie uświadomił nam, że z Ani kostką absolutnie nie jest OK i w przypadku większych górskich wyzwań jestem skazany na samotność :(
Szkoda, baaaaardzo szkoda…..
Dzień kończymy nad jeziorem Guolasjavri. Prawdopodobnie nad głową mamy cel mojej jutrzejszej samotnej wędrówki. Prawdopodobnie , bo chmura wszystko zasłania. Dzisiaj jeszcze połowię pstrągi, ale Ania mnie zniechęca. Mówi, że tu nie ma ryb, bo skąd by się miały wziąć. No w sumie to nie wiem… A skąd są w Morskim Oku ? Ktoś nawpuszczał?