Ł: Drogę do portu w Tallinie przemierzyliśmy już po raz czwarty, więc emocje były podobne do tych doświadczanych w drodze do pracy. Nie mniej jednak czas się dłużył więc kilka obserwacji i przemyśleń mamy. Po pierwsze droga przez Polskę przebiega o wiele sprawniej, bo ekspresówka jest już gotowa prawie z Krakowa do granicy litewskiej. Prawie, bo brakuje dwóch małych kawałków koło Miechowa i koło Łomży. Najgorszy jest ten drugi brak, bo nie ma raptem 1Okm, ale trzeba się wbić w centrum i prawie godzina w plecy.
Dalej dość nudna i rozkopana Litwa. Wiadomo pola, gryka, świerzop, dzięcielina ,domy na wsiach w większości bieda z nędzą i eternitem. Na Łotwie wyraźnie lepiej, a rzepak i lawenda wprowadzają nowe kolory do krajobrazu. Fotoradarów w całej Pribałtyce tyle samo co latarni ulicznych.
Wczoraj przejechaliśmy równe 1OOOkm i zatrzymaliśmy się w lesie nad Zatoką Ryską, kawałek powyżej stolicy. Dzień zakończyliśmy długim spacerem kompletnie odludną plażą, a dzisiaj krótki skok do Tallina i czekamy na poranny prom.
A: Stolica Estonii była dziś tak pusta, że aż zaczepiła nas jakaś polska turystka i zaniepokojona zapytała czy nie wiemy gdzie są ludzie i czy coś się czasem nie stało. W sumie to nie mamy pojęcia, ale podejrzewamy mecze. Tym bardziej, że jakieś dwie godziny później zrobiło się bardziej tłoczno. Rozczarował nas trochę brak straganów rzemieślniczych na rynku, które mi się zawsze z Tallinem kojarzyły, za to kamieniczki pięknie odrestaurowane. Ola po raz czwarty była z nami, ale pierwszy raz jako rodzinna fotografka, więc mamy sporo fajnych fotek. Prawosławny sobór Aleksandra Nevskiego, wizytówka Tallina, wreszcie bez rusztowań, zachwycił nas swym pięknem. Mnie podobała się bardzo uliczka św. Katariny, której nie pamiętam z poprzednich wizyt. Jest w całości zachowana z XIV wieku, bardzo zadbana i niezwykle klimatyczna. Przed ambasadą rosyjską instalacje protestacyjne przeciwko wojnie w Ukrainie. Stoi przy nich radiowóz i dwie policjantki: estońska i rosyjska, wydają się bardzo zaprzyjaźnione.