A: Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na aklimatyzację i poznanie najbliższej okolicy. Do tego celu użyliśmy wózka golfowego. Do dyspozycji mamy różne atrakcje w postaci basenów, kortów tenisowych, golfa i co tam dusza zapragnie, ale dla nas to raczej mało przydatne. Chcąc oglądnąć Kostarykę nie możemy tracić czasu na takie rozrywki. Po drodze spotkaliśmy kilka okazałych legwanów i poszliśmy na spacer po plaży. Wybrzeże tutaj jest naprawdę piękne. Biały piaseczek i pochylające się nad nim palmy kokosowe robią wrażenie. Spod nóg ucieka mnóstwo krabów i inne maleńkie zwierzątka. Wrócimy tu wieczorem na nocną kąpiel w oceanie pod rozgwieżdżonym niebem. Skąd inąd odkryliśmy, że księżyc wygląda tu trochę inaczej niż w naszej szerokości geograficznej. Mamy nów, a on zamiast stać na jednym różku, to leży sobie jak kołyska. Bardzo fajne. Po południu podjechaliśmy do najbliższego miasteczka Jaco na spacer, zakupy i małe co nieco na ząb. Miasteczko bardziej przypomina te amerykańskie niż europejskie, ale oczywiście ma swój kostorykański klimacik. Nie ma tu nic do zwiedzania, ale fajnie jest zobaczyć jak żyją ludzie w tej części świata, a jest to dla mnie ciekawe i równie egzotyczne co podziwiana przyroda. Na obiad zjedliśmy typowo kostarykańską potrawę czyli ryż z fasolą a do tego kurczak czy owoce morza. Całkiem dobre, choć jak dla mnie ryż trochę za suchy. To tyle na początek, czas ruszyć się nieco dalej.