Geoblog.pl    mikasz    Podróże    Co się odwlecze to nie uciecze - Kanada 2023    Mount Robson
Zwiń mapę
2023
22
sie

Mount Robson

 
Kanada
Kanada, Valemount
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10633 km
 
Ł: Pierwotny plan na dziś zakładał średnio wysoki trekking pod Mount Robson - sam szczyt ma niemal 4tys.m, pokryty jest lodem i oczywiście jest dla nas nieosiągalny. Ale góry nadal są zadymione, więc jasne było, że plany będziemy modyfikować. Do tego prognozy pogody mówiły coś o burzach koło 14-15, więc postanowiliśmy wstać wcześnie rano i dojść tylko do jeziora Berg, do którego wpływa jęzor lodowca Berg schodzący właśnie ze zbocza Mt. Robson. Z jeziora wypływa natomiast Robson River i po kilku kilometrach tworzy kolejne jezioro - Kinney Lake. Dalej rzeka spływa do dna doliny i to właśnie wzdłuż niej biegła nasza trasa. Poranek był słoneczny, a widoczność znacznie lepsza nią poprzedniego wieczora. Już od kilku dni powtarza się ten sam scenariusz: rano coś widać, od południa troczę gorzej, od 14tej jeszcze gorzej, a potem już masakra. Nie przypuszczaliśmy, że mimo dalszych nieprzewidzianych przeszkód, to właśnie ten dzień spełni nasze dwa największe marzenia związane z tym wyjazdem. Ale po kolei :)

W drodze na trekking obejrzeliśmy jeszcze jeden wodospad na rzece Fraser, a potem buty, kije, bear-spray, plecaczki z dzwonkami i w drogę. Wczoraj w drodze do Jasper NP, nawet nie myśleliśmy o tych misiowych gadżetach, bo ludzi była taka kupa, że niedźwiedź musiałby być niespełna rozumu, żeby się do tej ciżby zbliżyć. Tu jednak było inaczej, a tablice przy parkingu sprowadzały ponownie na ziemię. Ruszyliśmy w górę rzeki przez piękny sekwojowy las i po kilku kilometrach dotarliśmy do Kinney Lake, w którego tafli odbijały się górujące nad jeziorem szczyty i lodowce. Nawet nie bardzo zadymione. Już wtedy stwierdziliśmy, że to bardzo dobry dzień :)

Potem jednak zaczęły się schody. Po obejściu jeziora dookoła dotarliśmy do tablicy informującej, że dalej szlak jest zamknięty bo zmyła go powódź. Faktycznie kilkadziesiąt metrów dalej zaczynały się głębokie wyrwy, które wyżłobiła spływająca żlebem woda. Nie wyglądało to dobrze, ale Lake Berg kusił. Najbardziej mnie. Podeszliśmy jeszcze około 2km szerokim korytem rzeki, po mniejszych i większych otoczakach, do miejsca, gdzie można było wrócić na szlak, ale po kolejnych 2OOm trasa miała przejść na drugą stronę rzeki, a mostu nie było. Jego fragmenty mijaliśmy już po drodze.

No trudno, dalej nie damy rady, wracamy. Dodatkowo głos rozsądku mówił, że skoro od dłuższego czasu nie chodzą tu ludzie, to może chodzić kto inny. OK, to wracamy. No i trafiło nam się w drodze powrotnej :)))

Ania pierwsza zobaczyła tuż obok naszej drogi czarne futro. Miły Black Bear jadł sobie w najlepsze jagódki, czy tam inne roślinki... w każdym razie nie mięso. Nie za bardzo przeszkadzała mu nasza obecność, popatrzył i jadł dalej, wcale nie trzeba go było spreyować, pachniał zupełnie dobrze. Zaliczył całą sesję fotograficzną, a na końcu się mnie przestraszył i uciekł. Widocznie nie miał human-spreya. Trochę mi głupio było.

Burzy nie było :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mikasz

Anna i Łukasz Mika
zwiedzili 26% świata (52 państwa)
Zasoby: 672 wpisy672 987 komentarzy987 8693 zdjęcia8693 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
09.02.2024 - 25.02.2024
 
 
05.06.2023 - 13.06.2023