A: Prognozy na dzisiejszy dzień były mało zachęcające, więc zaplanowaliśmy zwiedzić Albufeirę, która uchodzi za najpiękniejsze miasteczko w regionie. Na szczęście deszcz odpuścił koło południa, więc mogliśmy podziwiać piękne widoki w pełnej krasie. Albufeira powstała w czasach imperium rzymskiego, potem na wiele lat zostawała we władaniu Maurów. Jej czasy świetności minęły wraz z potężnym trzęsieniem ziemi. W chwili obecnej zachowało się niewiele z dawnej świetności, choć udało nam się znaleźć kilka zabytkowych kościółków, starych zabudowań i jeden uroczy domek rybacki, przed którym miejscowy artysta zbudował z piasku łódź z rybakiem naprawiającym sieci. Poza tym powstało oczywiście mnóstwo nowych, typowo turystycznych zabudowań, jak zwykle w takim miejscu. Miasteczko ma bardzo ciekawe położenie - umiejscowione jest na klifie. Pięknie to wygląda z poziomu plaży i oceanu albo sąsiedniego klifu. Nieco dalej znaleźliśmy port z częścią typowo rybacką pełną sieci i kutrów, oraz nieco dalej marinę z wypasionymi jachtami. Za portem wznosi się ciekawe osiedle nowych domkobloków, które są niesłychanie kolorowe. Wygląda to dość ciekawie. Właściwie nie znaleźliśmy nic bardzo oszałamiającego, ale plaża z klifami, urocze uliczki z kwiatami i typowo portugalskimi kafelkami, klimatyczne knajpki… to chyba coś, czego na wakacjach nie może zabraknąć.
Wieczorem postanowiliśmy wykorzystać nasz basen, co było bardzo dobre dla nas, szczególnie po pysznej i jak wiadomo tuczącej pizzy, którą wchłonęliśmy w Albufeirze w nieprzyzwoitej ilości.