Ł: Dzisiaj rano Państwowa Komisja Egzaminacyjna ogłosiła wyniki egzaminu ósmoklasistów. Średnia egzaminacyjna naszej Oli przekroczyła 9O%, czyli jest moc ! Do tego średnia wszystkich egzaminów wyszła taka jak rok temu (polski trochę gorzej, matematyka trochę lepiej, angielski tak samo), więc progi do szkół powinny być podobne, czyli dla nas super. Mimo to Ola jakoś mało się cieszy, chyba liczyła na równe 1OO% :)))
Na popołudnie zaplanowaliśmy wizytę w mieście, bo do tej pory kręcimy się tylko po pustkowiach. Dla mnie fajnie, ale nie jestem tu sam. Wczesne popołudnie spędzamy natomiast na plaży jak na Hiszpanię przystało. Wybraliśmy miejsce, między Torovieją i Cartageną, na mierzei oddzielającej Morze Mniejsze od Morza Większego. W sumie to nie jest to mierzeja tylko dwa półwyspy, bo po środku jest dziura.
Trzeba przyznać, że mimo pozornej atrakcyjności miejsca, lepiej wygląda to na mapie niż w realu. Cała mierzeja jest gęsto zabudowana dość wysokimi budynkami i trudno znaleźć miejsce, gdzie wodę widać po obu stronach. Czyli zostaje plaża jak plaża, tylko patrząc na morze ma się miasto na plecach... Ludzi zaskakująco mało!!!
Cartagena nie ma nic wspólnego z Kartaginą, o której każdy słyszał na historii, a przynajmniej niewiele. Łączy je tylko osoba założyciela miasta Hazdrubala Barkasa, który był wodzem kartagińskim (z tej prawdziwej afrykańskiej Kartaginy), a Cartagenę założył w dość niecnym celu. Lokalizacja miasta nad rozległą i dobrze ukrytą zatoką, tłumaczy fantastyczne warunki portowe dla całkiem sporej floty.
Zabytków nie ma tu wiele i raczej nie rzucają na kolana, przynajmniej mnie. Najważniejsze są pozostałości rzymskie, na czele z fantastycznym amfiteatrem. Jest też katedra (niestety przystrojona dźwigiem) , wiatrak, arena. Jeśli ktoś nie potrzebuje kontemplować szczegółów architektonicznych i wystarczy mu spojrzenie ogólne, to wartym polecenia miejscem jest park na wzgórzu, skąd widok na port i wszystkie zabytki jest najlepszy.
A:Dołożę jeszcze swoje 3 grosze. Dość ciekawe są murale w mieście. Stanowią one małe dzieła sztuki i jak dla mnie mogą stanowić ozdobę miasta. Poza tym warto wspomnieć o figurach z brązu, które mają upamiętniać ogromną tragedię w 2OO4 roku, jaką był zamach terrorystyczny w madryckim metrze. Jadna przedstawia mężczyznę z opuszczoną głową siedzącego na ławce. Ma na głowie charakterystyczną czapkę, więc myślę, że to może motorniczy metra. Druga figura to ten sam mężczyzna, tylko idący. W mieście napotkaliśmy kilka starych kamienc z wyburzonym środkiem i pozostawioną frontową ścianą. Wygląda to dość ciekawie [ostatnie zdjęcie].