A: Już parę dni jeździmy sobie po Bretanii i mamy parę przemyśleń. Po pierwsze bardzo duże pływy, dochodzące do 11m wysokości (obecnie ok.7m), o których oczywiście wiedzieliśmy, ale teraz spojrzeliśmy na ten temat nieco inaczej. Oprócz łódek i jachtów, które przewracają się na bok po odpływie i wyglądają żałośnie, to zaobserwowaliśmy jezcze jeden problem. Na plażę tak jak wszędzie przychodzą rodziny z dziećmi, tyle tylko, że podczas odpływu, który trwa dużą część dnia, te biedne dzieciątka bawią się w błocie. Czasem majaczy morze gdzieś w oddali, ale często go nawet nie widać. Jeśli ktoś nie nastawiania się na zbieranie owoców morza tylko na zwykły wypoczynek, to cóż... trochę dziwnie.
Żeby nie narzekać tylko w tym wpisie, napomknę jeszcze o architekturze bretońskiej, która mi się szalenie podoba. Nieco przypomina tą typową dla Cornwalii, ale z francuskimi akcentami. Zachwycają mnie domki z kamienia, które stanowią większość zabudowy. Czasami spotkać można też otynkowane, ale koniecznie z kamiennymi elementami . Te podobają mi się już mniej. Mijaliśmy po drodze całe kamienne miasteczka z widowiskowymi i na oko bardzo starymi kościołami, oczywiście w tym samym stylu. Niektóre domy zbudowane są na skałach, a inne wręcz wciśnięte między nie, co wygląda fantastycznie.