A: Cóż... pogoda się na nas uwzięła. Dziś od rana pochmurno i chłodno, z czego zdaje się, że cieszą się tylko surferzy. Fala wysoka więc śmigają tak, że aż gęsto od czarnych ludzików (czarnych z powodu pianek, a nie koloru skóry). Warunki nie są ekstremalne, raczej łatwizna, dlatego wiek zapaleńców od 10 lat do jakichś 60. Wszyscy po wyjściu z wody granatowi. Jest naprawdę zimno jak na południową Francję, szczególnie, że w Krakowie ponad 30...
Po południu na szczęście deszcz przestał padać, więc postanowiliśmy pokręcić się po najbliższej okolicy. W najbliższym nam miasteczku Saint Jean-de-Luz, do którego doszliśmy brzegiem klifu, obejrzeliśmy port. Nie było to zachwycające miejsce, ale spodobały nam się gigantyczne fale rozbijające się o bardzo wysoki falochron. Potem podsunęliśmy się kawałeczek z powrotem w kierunku Hendaye i ruszyliśmy świetną ścieżką spacerową wokół miejscowego neogotyckiego zamku - Chateau d'Abbadia . Trasa poprowadzona jest przez las, który miejscami przypomina dżunglę, następnie biegnie wśród łąk z widokiem na pałac i dochodzi do klifu, który serwuje bajeczne widoki. Spacer był naprawdę udany, szczególnie, że zrobiła nam się ładna pogoda. Ola zrobiła taką ilość zdjęć, że teraz siedzimy sobie na tarasie z lampką wina i próbujemy wybrać najlepsze, żeby Wam zaprezentować :)