Ł: Jak ja nienawidzę zmian planów wymuszonych przez pogodę!!!
No, bo pomyślcie sami: lipiec, południe Europy.... co się może nie udać? A jednak. Po wczorajszym rozruchowym trekkingu po klifie mieliśmy ochotę na poważne górskie wyzwanie. Takie na 2500. Oczywiście sprawdziliśmy pogodę- miało być trochę słońca, trochę chmurek i zero deszczu – jak dla mnie rewelacja na Pireneje. No ale pogoda zrobiła nas w trąbę, do 14tej góry zakrywał gruby kożuch chmur, z którego co chwilę padało. Potem przestało i trochę przejaśniało, ale widoczność żadna.
Oczywiście zmodyfikowaliśmy plan na mniej ambitny i pospacerowaliśmy poniżej chmur. Coś tam zobaczyliśmy i utrwaliliśmy na fotkach. W sumie było fajnie – takie Pieniny :)))
A' propos fotek to muszę zaznaczyć, że na tej wyprawie, naszym geoblogowym fotoreporterem samozwańczo została Ola. To jej debiut - prosimy o wyważone recenzje :) Zdecydowana większość zdjęć jest jej.
Najgorsze jest to, że najbliższe okno pogodowe wypada nam dopiero na piątek...