A: Dziś wybraliśmy się do San Sebastian korzystając z tego, że według prognozy to najcieplejszy dzień, a w Hiszpanii trzeba czuć upał, bo inaczej jest dziwnie. Na miejscu okazało się, że znalezienie miejsca do zaparkowania graniczy z cudem. Jakoś w końcu nam się udało, więc zapakowaliśmy wodę i bagietki (francuskie oczywiście;) i ruszyliśmy na poszukiwanie ścieżki wzdłuż klifu, żeby zaliczyć spacer i ładne widoczki równocześnie. Krajobraz dość przyjemny, trasa ocieniona, więc było całkiem przyjemnie. San Sebastian ze swoją typowo hiszpańską architekturą bardzo nam się podobało. Plaża mocno zatłoczona, więc nie skusiliśmy się, ale spacer zaowocował mnóstwem fotek. Problemem był obowiązek noszenia masek na zewnątrz (którego nie ma we Francji). Jak się okazuje w upalny dzień jest to nie do przejścia. Uwierzcie, należymy do ludzi noszących maseczki od dawna (z racji zawodu) i nigdy na nie nie narzekamy. Ale w upale sami wymiękliśmy, szczególnie jak okazało się, że większość nie nosi.