Towarzyszący nam od zachodniej strony Lądolód Patagoński ciągnie się przez dobre 350km i codziennie przypomina o swojej obecności, albo przejmującym chłodem, albo mniej lub bardziej spektakularnym jęzorem lodu. Wspólną cechą wszystkich mijanych lodowców jest to, że są o wiele krótsze niż kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Ewidentnie świadczy o tym teren przed czołem lodowca, albo potwierdza porównanie fotek w intrenecie.
Jedynym wyjątkiem na naszej drodze jest lodowiec Perito Moreno w Parku Narodowym Los Glaciares, który w ostatnich latach rośnie i przesuwa się do przodu z prędkością do 2m/24h. Oczywiście rzeczywisty postęp czoła lodowca jest o wiele wolniejszy bo się kruszy, obłamuje, wpada do jeziora i topi. Do Atlantyku więc prędko nie dotrze :)))
Na ten obrazek można patrzeć i słuchać godzinami. Ogromna ściana lodu wysoka na kilkadziesiąt metrów (max.74m) i szeroka na ponad 4 000, trzeszczy w szwach, rzęzi i jęczy, a co pewien czas ogromne bloki lodowe z łoskotem wpadają w wodę rozchlapując ją na pół Argentyny. Cudo!