A: Od rana pędziliśmy na południe. Chcieliśmy urwać trochę trasy i spędzić resztę dnia i wieczór w Rezerwacie Hamnholmarna. Początkowo wydawało się, że nie dojedziemy nad jezioro, bo wszędzie zatrzymywały nas zamknięte szlabany. Na szczęście na końcu cypla znaleźliśmy leśny parking. Wprawdzie do jeziora też nie można było dojechać, ale prowadziły do niego leśne dróżki wśród borowin uginających się od borówek i wszechobecnych grzybów. Na wieczór planowaliśmy ostatnie ognisko z pieczonymi ziemniakami i dwoma rybkami, które nam jeszcze zostały, więc ruszyliśmy na poszukiwanie dogodnego miejsca na ognisko. Okazało się, że nad samym jeziorem jest przygotowane kilka stanowisk do grilla, trzeba tylko kawałeczek podejść. Jak już namierzyliśmy miejsce na kolację, poszliśmy zwiedzać dalej. Trasa biegnie początkowo lasem, później poprowadzone są drewniane pomosty prowadzące przez trzcinę do przybrzeżnych wysepek. Bardzo to było urokliwe.