Ł: Jak łatwo się domyślić, nasza wyprawa zmierza ku końcowi. Co prawda na Kanadę mieliśmy zarezerwowane 5 tygodni, ale na szwedzki substytut zdecydowanie wystarczą trzy. Kolejne dwa tygodnie urlopu zostawimy sobie na lepsze czasy. Może sytuacja wróci do normalności i jeszcze się gdzieś wkrótce wybierzemy.
Po porannym spacerze w rezerwacie i objadaniu się borówkami jednym rzutem przewinęliśmy pod maską ostatnie 500km do portu w Trelleborgu. Oczywiście nie zatrzymaliśmy się w samym porcie, bo prom mamy dopiero jutro rano, tylko ok. 25 km wcześniej, pod Malmö. Jest tu super dzika miejscówka do przeczekania na prom i nie tylko, bo jest plaża i jest gdzie pospacerować. Tylko stanąć trzeba nie przy plażach (po prawej) tylko na lewym brzegu półwyspu. Polecam wszystkim kamperowcom, bo parking przy porcie jest płatny i śmierdzi glonami.
Spędziliśmy tu wieczór i noc popijając wino na nagrzanych słońcem nadbrzeżnych głazach i obserwując dwa ciekawe zjawiska. Pierwszy to popisy zakochanego pilota, a właściwie dwóch. Albo pilota i pilotki, żeby było bardziej romantycznie. A drugie to zachód słońca nad cieśniną Oresund z majestatycznym mostem do Danii.