Ł: Ostatnie dni spędziliśmy na wodnej rekreacji w najbliższej okolicy. Było trochę snorkelingu, ale uczciwie trzeba przyznać, że po Morzu Czerwonym trudno się zachwycić tym co oferuje podwodna część hiszpańskiego wybrzeża i co za tym idzie wszystkim szybko się nudziło. Za to zrobiliśmy trochę użytku z kajaka, który nasi Hiszpanie zostawili nam do dyspozycji. Takie wiosłowanie umożliwiało po pierwsze oglądanie klifów z innej perspektywy, a co ważniejsze, dotarcie do miejsc i dziur, które z lądu są nieosiągalne i niewidoczne. Jednym z nich była grota Llop Mari, w której trochę osób snurkowało, ale nie wiem po co, bo pod wodą nic nie było. Ciekawsze było to, że dało się naprawdę głęboko wpłynąć w klif. Znaleźliśmy też miejsce gdzie tutejsza młodzież skakała ze skał do słonej wody i dołączyliśmy się. Nikodem uparł się przekroczyć granicę 10m, i przekroczył!, ale potem przyznał, że przyjemne to to ani trochę nie było.