Ł: Przenieśliśmy się do nowej bazy wypadowej w okolice Morza Martwego. Zamieszkaliśmy w Trajan Green Guesthouse, przy drodze nr 35 nad krawędzią głębokiego wąwozu Wadi Mujib. Lokalizacja piękna, ale na tym niestety kończą się zalety. Strategicznie bryndza, bo nie ma tu żadnej drogi wprost na zachód nad morze, natomiast jadąc zarówno na północ, jak i na południe trzeba zrobić prawie 100 km pętlę i to po stromych zjazdach i podjazdach. Sam nie wiem jakim cudem umknął nam ten szczegół na etapie rezerwacji. Warunki lokalowe też marne, chyba u Beduinów na pustyni był lepszy standard. Ale koniec narzekania, w końcu nie mamy tu mieszkać tylko spać.
Morze Martwe to oczywiście przede wszystkim świetna zabawa z prawami ciążenia i wyporu w roli głównej. Ta księżycowa kąpiel spodobała się wszystkim, ale dzieci miały największą radochę i ciężko im było przerwać zabawę w spławiki. Jeśli wybierze się brzeg bliżej południowego krańca morza to można się rozkoszować wypoczynkiem na solnych plażach w dzikich turkusowych zatoczkach. Bliżej Ammanu na brzegach jest błoto, niektórzy się nim smarują, ale mało to przekonywujące. Co dziwne to właśnie w tej mało zachęcającej scenerii rosną najlepsze hotele. Na południu, gdzie najpiękniej nie ma kompletnie nic.