A: Dziś w ramach odpoczynku po wczorajszym dniu pełnym wrażeń, do południa kisiliśmy się na basenie, a po południu wybraliśmy się do pobliskiego miasteczka Medina Sidonia. Bardzo trudno znaleźć o nim jakiekolwiek informacje w internecie, ale ponieważ nasza gospodyni Emilia polecała nam to miejsce, pomyśleliśmy, że warto tam włożyć głowę. Muszę przyznać, że moja głowa oniemiała z zachwytu! Zresztą cała nasza rodzinka wyrażała swój podziw i zgodziliśmy się bardzo szybko, że Medina Sidonia to prawdziwa PERŁA Andaluzji! Miasteczko położone jest na wzgórzu (ok. 350 m.n.p.m), wszystkie jego zabudowania są białe, z wyjątkiem kilku średniowiecznych i starożytnych zabytków zbudowanych z piaskowego kamienia. Środek starówki i jego obrzeża są tak czyste i zadbane jakby to była Skandynawia. Wszystkie domy są białe z czarnymi elementami. Bardzo charakterystyczne są okna i balkony wystające ze ściany i obudowane czarną ozdobną kratą. Wszystkie. Wydawałoby się, że to będzie nudne, ale nie. Sprawiało na nas wrażenie schludnego i uporządkowanego. Idąc wąskimi uliczkami mijaliśmy otwarte drzwi, które prowadziły do patio. Nie mogliśmy się powstrzymać, żeby nie zaglądać. Ściany były wyłożone pięknymi płytkami, co robiło bardzo miłe wrażenie, natomiast dalej widać było piękne ogrody lub nieco mniejsze patio, ale koniecznie tonące w kwiatach. Z zabytków oglądaliśmy piękną katedrę (chyba XIII w.) oraz ruiny zamku i typowo andaluzyjską bramę. Trochę słabo jesteśmy zorientowani w konkretach (trudno o informacje), ale Emilia mówiła, że jest tu brama sprzed 3 000 lat i kilka wykopalisk z tamtego okresu. Zadziwiający był spokój panujący w tym mieście. Ulice były całkowicie puste, nieliczni mieszkańcy zgromadzili się w kawiarniach na głównym ryneczku, turystów spotkaliśmy kilku (dosłownie!) i to wyłącznie Hiszpanów. Aż mi trochę szkoda, że nikt prawie o tej perełce nie wie, ale z drugiej strony z tłumami nie byłoby to już to samo…