Płyniemy w górę Nogatu, na brzegach sielanka, przed dziobem też. Woda stoi, żadnego prądu. Po lewej kaczki, po prawej czapla, nad nami bociany. Właśnie obecność różnych ptaków przypomniała nam, że całkiem niedaleko jest jezioro Dróżno, na które wpłynęliśmy kiedyś (już prawie 20 lat temu) płynąc Kanałem Elbląskim z Ostródy na Zalew Wiślany. Wpakowaliśmy się wtedy w tak niesamowitą ilość i różnorodność ptactwa, że do dzisiaj dźwięczy nam w uszach ten fantastyczny jazgot.
Decydujemy się na małe odbicie z trasy, bo skoro te wspomnienia mają już prawie 20 lat, to nasze dzieci ich rzecz jasna nie mają i czas to naprawić. Płyniemy, Ola przygotowuje kromki chleba i makaron z obiadu na zanętę :) Wpływamy na Kanał Jagielloński przechodząc przez stosunkowo wąskie drewniane wrota, okute nitowaną stalą, które wyglądają całkiem jak brama do zamku w Malborku. Nie jest to wcale takie głupie skojarzenie, bo kanał powstał w roku 1483 i jest najstarszą konstrukcją hydrotechniczną w Polsce.
Dopływamy do Elbląga. Znowu zrobiło się portowo, ale jakoś tak sennie i niemrawo. Statki stoją, nic nie pływa, nic się nie dzieje. Cumujemy w starówce, o ile tak można nazwać to co zostało ze starego Elbląga po przejściu bratniej armii sojuszniczej. Wszystkie kolorowe "stare" kamieniczki w samym centrum mają na fasadach daty 2006, 2008, 2017...
Płyniemy dalej i wpływamy na zarośnięte roślinnością wodną Drużno. Ola stoi z makaronem i rozgląda się z niepewną miną...
Gdzie te ptaki???!!! O rety, poprzednio byliśmy tu w lipcu, a nie w maju. No, niby jest kaczka, łabędź i kormoran, nawet po kilka sztuk, ale miały być setki.... a gdzie tam setki, tysiące! No nic, trzeba będzie tu jeszcze kiedyś przypłynąć i połączyć karmienie ptaków z przeprawą w górę kanału przez pięć pochylni. To też jest fajne, nawet bardzo, ale w tym roku jedna pochylnia jest nieczynna i tym samym dalej płynąć się nie da. Wracamy na Nogat.