Dubrownik mieliśmy na wyciągnięcie ręki, a ponieważ sami pisaliśmy o nim jako o perle Adriatyku, postanowiliśmy pokazać go dzieciom i załodze drugiego campera. Słyszałam już podczas tych wakacji kilka razy, że Chorwacja stała się absurdalnie droga, a jej mieszkańcy niemili, wręcz chamscy, ale pomyślałam, że to subiektywne odczucie i nie ma co się zrażać. Wszak to Słowianie jakby nie było.
Niestety po wizycie w Dubrowniku nasze odczucia są identyczne. Raczej nieprędko odwiedzę tej kraj! Ale po kolei. Z powodu braku odpowiedniej waluty, poszukaliśmy parkingu, który przyjmie od nas euro. Znaleźliśmy dość szybko i po uzyskaniu opryskliwej informacji, że koszt parkingu wynosi 11EUR od campera, poszliśmy zwiedzać miasto. Po drodze zaczęliśmy się zastanawiać, czy to czasem nie jest cena za godzinę, wprawdzie powinien nam o tym powiedzieć gostek od razu, ale ze względu na jego foch, możliwe, że celowo o tym nie powiedział. No trudno, za dużego manewru i tak bez kun nie mieliśmy, więc stwierdziliśmy, że 2 godziny to wystarczający czas na zwiedzanie Dubrownika i ruszyliśmy w miasto. Jak wiadomo najlepiej oglądać panoramę z murów, bo na dole Dubrownik niczym się nie różni od innych chorwackich miasteczek, więc zakupiliśmy bilety po cenie, która zwala z nóg i ruszyliśmy na mury. Nie da się ukryć, że miasto prezentuje się wspaniale, choć spacer w dół i w górę w ogromnym upale jest wyjątkowo męczący. Wśród tłumu turystów i jęczenia naszych dzieci podziwialiśmy piękną panoramę. Potem jeszcze szybki sprint w poszukiwaniu obiecanych lodów, których nie sposób było kupić, bo w każdej lodziarni była informacja, że nie można płacić w euro, ani kartą. W końcu znaleźliśmy jedną, potwornie zatłoczoną, kupiliśmy i wróciliśmy na parking. Czas w sam raz - 10 min. przed upływem 2 godz. Chłopcy poszli zapłacić, niestety obsługa parkingu zamknęła się w budce i nie reagowała na ich pukanie i znaki, że chcą zapłacić. W końcu budkę otworzyli jak ruszyła 3 godzina i zażądali opłaty za 3 godz, bagatela 66EUR! Trochę kłótni i nerwów, po których Chorwaci stwierdzili, że możemy stać dalej i ponownie zamknęli się w budce! Po chwili wrócili do rozmowy, ale z tak wielką arogancją i agresją, że dalsza konwersacja nie miała sensu, wzywanie policji tym bardziej, bo namacalne fakty były takie, że staliśmy na parkingu już prawie 3 godziny i jeszcze nie zapłaciliśmy - reszta to opowieści nasze i ich - ciekawe komu daliby wiarę stróże prawa ? Opcją było jedynie poddanie się lub sforsowanie szlabanu, co bardzo nas kusiło, ale kamery na wyjeździe wyraźnie mówiły, że napytamy sobie biedy. Z wielkim niesmakiem zapłaciliśmy gigantyczną opłatę i z mocnym postanowieniem, że więcej do Chorwacji nie pojedziemy, opuściliśmy ten niegościnny kraj.