Na Krecie są dwa miejsca (tzn. my wiemy o dwóch) gdzie rośnie palmowy las. I nie chodzi tu o jakieś posadzone wzdłuż alejki palmy, które ku uciesze turystów podkreślają tropikalny klimat regionu, tylko o prawdziwy las, pełen starych pokrzywionych palm kokosowych. Gołym okiem widać, że tych drzew nikt specjalnie nie sadził, a sam las jest starszy niż przemysł turystyczny na Krecie. Są różne teorie co do pochodzenia tych palm. Z uwagi na lokalizację najbardziej prawdopodobna wydaje się historia ze sztormem i katastrofą statku wiozącego orzechy kokosowe, które nie tylko znalazły ląd, ale też piękną dolinę, idealną do rozmnażania i do tego pełną słodkiej wody.
Dziś pojechaliśmy na południe wyspy, do Preveli. Drewniane strzałki „Palm Beach” skierowały nas znów na krętą, skalistą drogę. Co ci Grecy mają z tymi wyboistymi drogami do wszystkich atrakcji? Po paru kilometrach bujania, dotarliśmy do parkingu przy plaży, ale żadnych palm nie było. Kolejna strzałka skierowała nas na skały, gdzie trzeba było z plecaczkami i kocem powędrować kawałek w górę, potem w dół w wielkim upale (jakieś 600m). Pod koniec trasy oczy cieszy przepiękny widok na morze z wystającymi skałkami, plażę z ukośnie biegnącą rzeczką i las palmowy wijący się wzdłuż skalistego kanionu. Spacer w górę rzeki początkowo odbywa się wzdłuż wyznaczonej ścieżki. Z czasem palmy kokosowe stopniowo zanikają, a wraz z nimi ścieżka. Dalej można wędrować kanionem, całkiem na dziko. My doszliśmy do przewężenia wielkimi głazami, które sprawiły, że rzeka utworzyła urocze, małe jeziorko, w którym nie omieszkaliśmy się wykąpać. W sumie to bardzo nam się podobało! Wprawdzie dużo ludzi wędruje wśród palm, co trochę może popsuć efekt, ale nie zmienia to faktu, że miejsce jest piękne i niezwykłe. Zdecydowanie warto zaplanować sobie taką wycieczkę. Na koniec dnia chwilę jeszcze ponurkowaliśmy, mając nadzieje, że liczne skałki kryją podwodne skarby, ale niestety… Podobnie jak w innych miejscach, gdzie próbowaliśmy nurkować, to naprawdę, nic ciekawego.