Jest problem ortograficzny z tym miastem, sami Grecy go mają! W cyrylicy jest X, ale jedni go tłumaczą na H, inni na CH. Bądź tu mądry...
Wracając do domu odwiedziliśmy plażę w Falasarnie i Hanię (a może Chanię?). Przewodniki po Krecie polecają do zwiedzania ruiny antycznej Falasarny, ale to jakaś ściema. Wprawdzie ruiny są (parę kamieni ułożonych w kwadraty), ale wszystko jest ogrodzone siatką i zamknięte. Budka z biletami wygląda jakby nikt tam nie był od lat, więc chyba nie było zbyt wielu chętnych. Warte polecenia są natomiast dla osób stacjonujących wokolicy plaże między trzema palczastymi wypustkami 3 km na zachód od miasta (ostatnie zdjęcie)
Hania, a właściwie jej ścisłe centrum, bo tylko tam pospacerowaliśmy, bardzo nam się spodobała. Jest o wiele bardziej urokliwe w porównaniu do Heraklionu, uliczki wąskie, kręte, ozdobione pięknymi kwitnącymi krzewami. Porcik klimatyczny, restauracji zatrzęsienie. Mają tu na Krecie kogoś w rodzaju naganiaczy przy każdej restauracji. Są bardzo mili, ale nachalni. Idąc promenadą w porcie, gdzie jest tawerna przy tawernie, trzeba właściwie non stop się opędzać i mówić, że przed chwilą się człowiek najadł. Trochę to męczące, ale można potraktować jako miejscowy folklor.