Balos to wizytówka Krety. Tak przynajmniej tłumaczyliśmy naszym dzieciom, które zrzędziły: „ Po co leziemy na plażę taki kawał drogi!?” Faktycznie aby tam dotrzeć trzeba się trochę namęczyć. Najpierw zapłaciliśmy za wstęp (tylko dorośli i naprawdę symbolicznie 1 EUR na głowę), potem trzeba pokonać 7 km do parkingu wyboistą, skalistą drogą, a z parkingu jeszcze z pół godziny spaceru do plaży. Można dojechać na ośle ostatni kawałek lub dopłynąć statkiem z drugiej strony, ale ta opcja pozbawia fantastycznego widoku laguny z góry. To tak jakby stracić połowę atrakcji, bo z dołu wszystko wygląda inaczej. My dzięki naszemu zdyscyplinowaniu przyjechaliśmy stosunkowo wcześnie (koło 10tej), więc rozłożyliśmy się z kocykiem w odludnym miejscu i mogliśmy podziwiać lagunę w całej okazałości, a nie domyślać się jak ona wygląda pod tymi wszystkimi ciałami. Jak chodzi o widoki: fantastyczne, jak chodzi o taplanie się w cieplutkim i turkusowym morzu po kolana, to jak najbardziej, jak chodzi o pływanie to kicha, bo wszędzie płytko. Nam było dość przyjemnie bo bardzo silny wiatr sprawił, że upał nam nie dokuczał, ale dość szybko nam się znudziło, bo pływać nie można, nurkować tym bardziej, więc koło 14 zebraliśmy się z powrotem. Wyjazd z parkingu okazał się trudnym przedsięwzięciem. Samochody, które się nie zmieściły ustawiły się wzdłuż drogi dojazdowej w trzykilometrowym rządku. Wszystko dobrze, tylko ta droga, to niczym nie zabezpieczona półka skalna, na której miejscami z biedą mieszczą się 2 samochody. Więc skoro jeden pas ruchu zajęty był parkującymi pojazdami, to gdy tylko pojawiły się samochody zmierzające na plażę, a w dodatku choć jeden kierowca był mało doświadczony, nie było szans na mijankę. Na naszych oczach doszło do jednego solidnego obtarcia i raz omal nie doszło do tragedii, gdy jedna pani widząc, że nie potrafi jechać tak wąską drogą postanowiła zawrócić… Piszę to po to, aby zachęcić do wcześniejszego przyjazdu na plażę, bo później w najlepszym razie można stanąć na końcu tej kolejki i iść do plaży o jakieś 4 km dłużej, w dodatku w smrodzie spalin i kłębach drogowego pyłu, a w najgorszym spaść w przepaść. Nie jest to plaża z której należałoby korzystać częściej niż raz, ale ten raz właśnie, warto zobaczyć, bo jest naprawdę widowiskowa. W okolicach Hanii jest wiele szerokich i przyjemnych plaż, choćby Falasarna, albo inne do korzystania na co dzień.