Dziś Wielka Niedziela, więc rano zjedliśmy sobie uroczyste śniadanko z niepoświęconymi jajkami i pojechaliśmy podziwiać Gironę. Prezentuje się zupełnie inaczej niż Barcelona. Tak jakby przyjaźniej i bardziej urokliwie. Miasteczko jest niewielkie, łatwo zwiedzić go na piechotę. Zabudowa średniowiecznej starówki wznosi się tarasami od rzeki Onyar , po stary mur obronny pamiętający jeszcze czasy rzymskie. Liczne znane budowle, na czele z Catedral del Santa Maria i kościołem Sant Feliu, górują nad miastem jeśli patrzy się od strony rzeki, lub pięknie wyróżniają się w panoramie miasta obserwowane z murów, którymi można obejść całą starą Gironę.
Tak, tu naprawdę jest ładnie, ciepło, kolorowo i jakoś tak pozytywnie…, zwłaszcza po Barcelonie :)
Do tego samochodem można dojechać dosłownie do samej starówki i zatrzymać się na darmowym dużym parkingu nad rzeką, przy rondzie Pont de Pedret. Hm… może to jest główny powód tego niekorzystnego dla Barcelony porównania :)
,