Znowu wiosna, ba nawet lato! Dzień spędziliśmy u Matki Boskiej z Monserrat. Klasztor wznosi się w niezwykle pięknym otoczeniu, na skalnym zboczu. To jedno z najładniej położonych sanktuariów, jakie widzieliśmy. Poniżej zabudowań klasztornych strome skalne urwisko otwierające widok chyba na pół Katalonii, powyżej różnokształtne pionowe klify, które zachwycają i przerażają jednocześnie. Wiele z wiszących nad klasztorem i setkami pielgrzymów bloków skalnych nie wygląda zbyt stabilnie. Niby można powiedzieć, że te skały stoją przecież nad klasztorem setki lat i nic się nie dzieje. No tak, ale skalne okno na Gozo też stało setki lat, a co się stało kilka tygodni temu, to chyba wszyscy wiemy. Ze spraw organizacyjnych dotyczących zwiedzania, warto wiedzieć, że jeśli na dole wyświetla się informacja, że na parkingu przy klasztorze miejsc brak, to należy to potraktować poważnie. Wprawdzie okazało się, że miejsca były i to sporo, ale zamknięty był szlaban wjazdowy, przed którym ustawiła się kolejka samochodów. My natychmiast zawróciliśmy i udało nam się uwiesić na jakimś w miarę bezpiecznym skrawku uklepanej ziemi, ale większość nie znalazła nic dla siebie. W sezonie chyba trzeba tu przyjechać bardzo wcześnie, albo od razu zostawić auto na dole i wyjechać do klasztoru kolejką. Kosztuje to sporo, ale można to potraktować jako dodatkową atrakcję. Klasztor z zewnątrz wygląda trochę dziwnie, chyba co chwilę ktoś dobudowywał do niego kolejne budynki nie trzymając się żadnego stylu. Wnętrze za to jest naprawdę stare, piękne i majestatyczne. Cudowna figurka Matki Bożej jest umieszczona wysoko nad ołtarzem. Chcąc ją dokładnie obejrzeć i dotknąć, trzeba ustawić się w kolejkę na zewnątrz bazyliki i odczekać swoje. Dziś (czyli poza sezonem) nie czekaliśmy zbyt długo. Na pewno było warto. Po zwiedzaniu klasztoru można się udać na drogę krzyżową wśród skał, albo po prostu pospacerować jedną z licznych, wytyczonych ścieżek.