Kiedy wyruszyliśmy do Watykanu, dzieci najbardziej przeżywały, czy zostaną wpuszczone do Bazyliki, choć tłumaczyliśmy im, że rygor w sprawie ubrania, dotyczy bardziej dorosłych (zresztą wszyscy byliśmy ubrani przyzwoicie). Odnieśliśmy wrażenie, że rygor ten, mocno złagodniał w porównaniu z naszą wizytą 17 lat temu, pojawiła się za to kontrola bezpieczeństwa, taka sama jak na lotnisku. To powoduje kolejki do Bazyliki, na szczęście nasza nie była jakaś gigantyczna, co (jak podejrzewam) zawdzięczamy ŚDM. W każdym razie w Bazylice św. Piotra, znaleźliśmy się dość szybko i rozpoczęliśmy zwiedzanie. Bazylika, jako najważniejsza świątynia katolików, jest wystarczająco duża, dostojna i piękna. Trudno zatrzymać wzrok na każdej rzeźbie, czy malowidle (szczególnie jak się zwiedza z dziećmi), ale odniosłam wrażenie, że wszystko co się tam znajduje, jest najwyższym dziełem sztuki. Jedyne co mnie niemile zaskoczyło, to zorganizowany ruch przepływowy pielgrzymów, obok figury Św. Piotra. Popędzani przez strażnika pielgrzymi, przechodzą koło posągu jak automaty i głaszczą jego stopy. Są tam prawdziwe tłumy! No nie wiem... czy kult stopy, to na pewno to, o co chodzi w wierze katolickiej... Za to w kaplicy, w której można się swobodnie pomodlić, zaledwie garstka ludzi. Grób Jana Pawła II, znajduje się po prawej stronie kościoła (stojąc twarzą w kierunku ołtarza), mniej więcej w połowie. Przed grobem ustawione są klęczniki, a całość jest odgrodzona od zwiedzających i pilnowana przez strażników, którzy nie pozwalają fotografować ani filmować, więc można się tu w spokoju pomodlić lub podumać. Dla naszych dzieci, dodatkową atrakcją była świadomość, że Watykan to osobne państwo. Każde z nich inaczej to przeżywało: Nikodem - Zdobyłem kolejny kraj! Ola - Jak to możliwe, żeby kraj był taki malutki?