Od dwóch tygodni mieszkamy w Walencji, a jeszcze słowa o niej nie napisaliśmy. Ale może to dobrze, bo nasze zdanie o niej z dnia na dzień ewoluowało w pozytywną stronę. W pierwszy dzień, kiedy wypuściliśmy się na wieczorny spacer po starówce, nie byliśmy zachwyceni. Brak słońca i zmęczenie podróżą sprawiły, że budynki wydawały się szare i nieciekawe, zabudowa chaotyczna, a brukowane uliczki cuchnęły moczem i psimi odchodami. Co do tego ostatniego to jest w dalszym ciągu i nie znika nawet po deszczu, ale w pełnym słońcu, dla wypoczętych podróżników miasto prezentuje się pięknie. Katedra misternie ozdobiona na sposób kataloński zachwyca z każdej strony, do chaosu architektonicznego można przywyknąć, a labirynt wąskich i krętych uliczek co raz doprowadza do prawdziwych perełek jak okazałe bramy miejskie, liczne pałace, fontanny, place i mniejsze kościółki, a wśród nich barokowy kościółek Matki Boskiej Opuszczonych patronki Walencji. Zaciekawił nas fakt, że największa katedra miasta została zbudowana na miejscu meczetu postawionego przez Maurów, a ten z kolei powstał na zgliszczach świątyni Wizygotów. Czyli kto aktualnie rządzi, ten się modli jak lubi...
W pobliżu dworca kolejowego na Plaza del Toros, wznosi się potężna arena do walki byków, podobno największa w Hiszpanii.
Na uwagę zasługuje osuszone koryto rzeki Turia, która w połowie XX wieku została skierowana poza miasto, bo nawracające powodzie niszczyły starówkę. Teren został sprytnie zagospodarowany i dzięki temu Walencja posiada w swoim sercu wielokilometrowy pas fantastycznych terenów rekreacyjnych, z licznymi boiskami sportowymi, placami zabaw, ścieżkami rowerowymi, siłowniami ect. Wszystko to zatopione jest w soczystej zieleni, palm i innych egzotycznych roślin. Rewelacja! Dla nas 3 minuty od domu.
Ciekawym miejscem okazało się położone w pobliżu naszej kamienicy zabytkowe targowisko (Mercado Central), na którym można kupić wszelkie owoce natury, począwszy od tych rosnących na drzewach, a skończywszy na tych pływających w morzu. Nikodem, który jest pasjonatem podwodnego świata, zachowuje się tam jak w oceanarium i jakby to od niego zależało chodziłby tam codziennie i godzinami patrzył na stragany z owocami morza , z których większość jeszcze żyje i rusza czółkami.
Starówka obfituje w liczne restauracje i restauracyjki z ogródkami, w których można zjeść różne lokalne specjały. We wszystkich króluje PAELLA VALENCIANA oraz inne paelle, ale ta miejscowa z kurczakiem i warzywami wygląda i smakuje wyśmienicie. Pycha!
Tak...z dnia na dzień Walencja zyskiwała w naszych oczach. Teraz jesteśmy przekonani, że jest jednym z piękniejszych Hiszpańskich miast i na pewno warto ją zwiedzić.