Kilkanaście lat temu do Alhambry dotarliśmy za późno i wszystko było już zamknięte. Tym razem sprężyliśmy się i już parę minut po 12tej stanęliśmy w kolejce po bilety, troszkę tylko narzekając, że trzeba odstać swoje. Za chwilę jednak okazało się, że nie to powinno nas martwić... Otóż przymilny damski głos z megafonu poinformował turystów, że wszystkie bilety do pałacu na dzień dzisiejszy zostały już wyprzedane i można sobie obejrzeć co najwyżej ogrody za pół ceny. Nie no, to jakieś jaja! Czynne do 20.00, a w południe nie ma już biletów???!!! No tak, to przez przedsprzedaż internetową - niby rozumiemy, ale zostaniemy przy swoim mało pochlebnym zdaniu...
Na szczęście okazało się, że w tych ogrodach można sporo zobaczyć, a 7EUR od osoby (dzieci gratis) to też nie majątek. Spędziliśmy tam ponad pięć godzin zupełnie się nie nudząc. I tak pominęliśmy część ogrodów z powodu dziecięcego umęczenia, a i nasze nogi zesłabły już odrobinę. Egzotyczne rośliny (jak to w Hiszpanii), ładnie przystrzyżone krzewy i żywopłoty, sadzawki z kolorowymi rybkami i trochę ruin w arabskim stylu, bardzo wszystkim przypadło do gustu. Choć...widzieliśmy już ładniejsze ogrody i chyba można by je trochę bardziej dopieścić, ale nie chcemy narzekać, bo bardzo miło spędziliśmy czas. Nie tylko dlatego, że wypoczywaliśmy w miłym otoczeniu, ale przede wszystkim spędziliśmy ten dzień z naszą dawno niewidzianą rodziną z Kanady, która właśnie teraz wypoczywa na południu Półwyspu Iberyjskiego i wybrała się do Alhambry razem z nami.