Helsinki zwiedzaliśmy po raz drugi, ale nie szkodzi, bo dzieci nic nie pamiętały, a nasi współtowarzysze byli pierwszy raz. Starówka położona jest blisko portu, więc zaparkowaliśmy w pobliżu naszego promu Viking, zapłaciliśmy jakąś nieprzyzwoitą kwotę za parking i ruszyliśmy w miasto. Pierwszy na naszej drodze był targ w samym porcie, na którym można kupić pamiątki, jedzenie, ubrania itp. jak to na targu. My kupiliśmy sobie lody, dość drogie ale pyszne, niestety połowę zeżarła mi mewa, która niczym jastrząb zaatakowała mnie z góry i rozdziawionym dziobem zagarnęła połowę mojej porcji. Po udanej akcji zleciały się inne mewy próbując zdobyć pozostałe lody, ale byliśmy czujni i nie daliśmy sobie już tak łatwo odebrać przysmaku! Starówka w Helsinkach jest dość mała, ale ładna i zadbana. Obowiązkowym punktem programu było zwiedzanie katedry luterańskiej, której białe kopuły widać z daleka. Katedra znajduje się na wzniesieniu i prowadzą do niej monumentalne schody. Kiedy wyszliśmy na górę pomyśleliśmy sobie, że za dużo staruszków tu chyba nie chodzi, bo nawet młodzi dostają zadyszki. Wnętrze typowe dla świątyń luterańskich, czyli surowe, nie ma za bardzo czym się zachwycić. Dzieci zainteresowała kawiarnia w kryptach. " To jak to, między grobami sobie jedzą?" pyta córka. Ale nie chciało nam się sprawdzać jak to jest urządzone. W parku znalazła się atrakcja w postaci olbrzymich baniek mydlanych, które cieszą niezależnie od wieku. Wieczorem zaokrętowaliśmy się na Vikinga, który miał na pokładzie wielki pokój zabaw, więc podróż mimo późnej pory nikogo nie zmęczyła.