Dzisiaj typowy dzień dystansowy. Mimo, że ranek powitał nas pięknym
słońcem to jednak jeszcze przed południem niebo zasnuło się grubymi
chmurami, z których chwilami mżyło lub padało. Jednym słowem ani widoków,
ani rekreacji. Czas wykorzystaliśmy więc na przemieszczanie się powyżej
Trondheim, bo środkowa Norwegia zatrzymała nas swym urokiem na zbyt długo,
jak na ograniczony czas wyjazdu.
Przypadkowo przejechaliśmy obwodnicą Trondheim na gapę. Wiedzieliśmy, że
jest płatna, ale spodziewaliśmy się normalnej stacji opłat, a tutaj
płatność odbywa się w systemie automatycznym via toll. Nie widzieliśmy
żadnych informacji i dopiero w połowie obwodnicy połapaliśmy się jak to
działa, więc głupio by się było wracać. Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam
do domu stosowny rachunek.
A jednak, rachunek przyszedł, po sześciu miesiącach, z załączoną dokumentację zdjęciową i linkiem, pod którym można obejrzeć resztę fotek. Ale rzeczywiście rachunek, a nie żaden mandat. Okazało się, że w czasie naszej podróży wjechaliśmy jeszcze na kilka innych płatnych odcinków i po pół roku dostaliśmy fakturę zbiorczą, co do korony zgodną z cennikiem na bramkach (sprawdzałem), bez żadnych opłat dodatkowych. Bardzo wygodny i przyjazny system :)