Kolejny świt powitał nas słońcem i błękitnym niebem. Dzięki wędkarzom
dzień rozpoczęliśmy nieco wcześniej niż było w planie...
Zaraz po śniadaniu podjechaliśmy do najwyższego na naszej trasie
wodospadu Mardalsfossen , który w dwustopniowej kaskadzie spada z niemal
kilometrowego urwiska ( 655m + 297m). Bardzo przyjemny widok, choć po
tygodniu w Norwegii wodospady jako takie trochę powszednieją. Dotarcie do
stóp wodospadu wymaga krótkiego spaceru. Wjechaliśmy też na słynną drogę
szutrowa (płatna 100 NOK) i pośród bajkowych widoków dojechaliśmy do
jeziora Aursjoen i kolejnych jezior wielkich ryb. Trzeba przyznać, że
niektóre podjazdy na tej drodze są na granicy możliwości kampera
napedzanego na przednią oś, ale nasi współtowarzysze dzielnie dawali
radę. Po zatoczeniu pętelki udajemy się na północ w kierunku Trondheim.
Nocleg wypadł nad rzeczką i dzieci mogły sobie pobudować zamki przed snem :)