Znowu słońce i miłe ciepełko, bardzo dobry dzień na spotkanie z trolami.
Podjechaliśmy pod drabinę troli jeszcze przed południem, ciesząc się, że
dzięki słonecznej pogodzie będziemy mieli piękne widoki. Na samej górze,
oprócz sklepów z pamiątkami i restauracji, są też bardzo przydatne
platformy widokowe dzięki którym można podziwiać całą trasę i wodospady z
góry. Potem powolutku zjechaliśmy w dół rozkoszując się wspaniałymi
krajobrazami. Na dole ucieszył nas znak uwaga trole, ale troli nie było.
Potem skierowaliśmy się na słynną Atlantic Road. Droga idzie samym
wybrzeżem, wyszliśmy na spacer po plaży, ale wiatr urywał nam
głowy i uniemożliwiał w pełni napawanie się widokami. Cała trasa wydała
nam się mocno przereklamowana, chyba że to my po Alandach, Orkadach i
Hebrydach mamy lekki przesyt i droga biegnąca po mostach i grobach nie
robi już właściwego wrażenia, a może to ten wiatr...
Spać położyliśmy się nad urokliwą rzeką i jeszcze przed snem mieliśmy
możliwość zaobserwować jak łowią profesjonaliści. Inna sprawa, że po kilku
godzinach też odeszli z pustymi rękami.