Hhmmm… ciepełko…..
Dzień powitał nas słońcem i błękitnym niebem, wiatr też znacznie się uspokoił . Wczoraj pisałem, że mroczne fiordy mają swój urok – toż to głupoty jakieś były!!!
Dzień spędziliśmy na oglądaniu gór, fiordów i wodospadów, a każde miejsce zachęcało do spaceru z czego chętnie co chwilę korzystaliśmy. Wyszliśmy na szczyt, z którego próbowaliśmy dojrzeć Grenlandię, a potem po przeprawie przez góry kiepskimi gruntowymi drogami dotarliśmy do przepięknego kompleksu wodospadów, z największym Fjallfoss. Mieliśmy też okazję na kolejne spotkanie z typową islandzką fauną w postaci czarnego lisa, a właściwie rodziny lisów. Niestety (na szczęście) zachowywały się normalnie i zwiały, nie chciały pozować do bliższych zdjęć.