Następne w planie było podziwianie wybrzeża cieśniny Oresund oraz północnego brzegu Zelandii. Mają tu bardzo ciekawą, urozmaiconą linię brzegową: miejscami kamienista z pięknym sosnowym laskiem, w którym poprowadzone są wygodne i równe ścieżki do spacerów i jazdy na rowerze, za chwile typowe dla Bałtyku piaszczyste plaże i okalające je wydmy. Natrafiliśmy też na stosunkowo wąską plażę i przylegające do niej wrzosowe wzgórza poprzecinane ścieżkami, zachęcającymi do spacerów. Wszystko to razem było tak ładne i rekreacyjne, że niewątpliwie ciężko by nam było to wszystko objechać w jeden dzień, gdyby nie zimny wiatr, który nas prędko wypędzał po stosunkowo krótkim czasie z każdego uroczego zakątka, do nagrzanego samochodu, w którym odzyskiwaliśmy prawidłową temperaturę ciała, aż do następnej plaży. Nie ma co narzekać, bo pogodę mamy piękną, co widać na zdjęciach, a że zrobiło się zimno, to trudno, możemy się cieplej ubrać. Po wakacjach w Szkocji mamy wprawę:) Gdy drogę przegrodził nam Isefjord mieliśmy chwilę wahania czy objechać go dookoła i zaoszczędzić pieniądze, czy przepłynąć promem i zaoszczędzić czas. Stanęło na przeprawie promowej, choć ta przyjemność kosztowała nieprzyzwoicie dużo, prom wyglądał rozpaczliwie, a fale zalewały pokład. O tym ostatnim dowiedzieliśmy się już oczywiście po podjęciu decyzji o przeprawie...