Dziś pożegnaliśmy Litwę i przejechaliśmy nad łotewski brzeg Bałtyku. Miejsce nazywa się Veczemju Klintis i jest dobrze piknikowo przygotowane, ale przed sezonem nie ma tu żywego ducha. I to nam się najbardziej podobało. Zaparkowaliśmy na pustym, zielonym parkingu, na samiutkich wydmach, gdzie co kawałek stoją drewniane stoliki, przy każdym grill, boisko do siatkówki, huśtawki, drabinki (nieco toporne, ale zawsze…). A najlepsza jest oczywiście główna atrakcja, czyli samo wybrzeże. Po pierwsze całe jest usiane głazami, przypchanymi tu przez lodowiec, a po drugie plaża kończy się piaszczystym klifem, w którym morze powypłukiwało fantastyczne korytarze, tunele i filarki (staraliśmy się to pokazać na zdjęciach). Poza tym muszę się przyznać, że spodziewałam się tu zimnego i przenikliwego wiatru (byliśmy dwa razy w czerwcu nad polskim morzem i na plaży trudno było wytrzymać w dwóch swetrach i polarze), a tu o godzinie 18 i do późnej nocy było cieplutko i słonecznie, chociaż wiatr wiał z północy! Wybraliśmy się na długaśny spacer bez zegarka, zapominając, że słońce tu zachodzi o wiele później i dopiero usypiająca w marszu Ola nam to uświadomiła. Jedyny mały minusik tego miejsca to przerażające chmary komarów, ale co tam, komar też człowiek :)
Ceny paliwa: E95-0,77LVL, ON-0,75LVL, LPG-0,36LVL 1LVL=5,66PLN