Miasteczko głośne, miasteczko ciche

A: Dziś dzień miasteczek. Mamy chłodniej i do tego niedziela, więc miasteczka to dobry pomysł. Wybraliśmy się na północ do Puerto de la Cruz i sąsiedniej Orotavy. Puerta przywitała nas bardzo turystycznym gwarem. Uliczki zabudowane bardzo gustownymi i kolorowymi kamieniczkami, czysto i bardzo klimatycznie. Z miasteczka powinno być widać szczyt Teide, co jest niewątpliwą zaletą, ale dziś przesłaniały go gęste chmury. Znaleźliśmy dwie plaże: jedną z czarnym piaskiem i drugą z czarnymi kamieniami. Niestety obie malutkie, więc bardzo zatłoczone. Do tego w pobliżu odbywał się jakiś uliczny koncert, więc było bardzo głośno. Na pewno ma to swój urok, jednak my do wypoczynku potrzebujemy więcej ciszy. Całe miasteczko nastawione na turystów: mnóstwo kawiarni i restauracji, do tego sklepy z pamiątkami itp. Z pamiątek króluje biżuteria z lawy i oliwinu, wyroby z aloesu, cygara i perfumy. Coś tam sobie wybraliśmy i pojechaliśmy do sąsiedniej La Orotava położonej powyżej, na zboczu wulkanu. Zwiedzanie miasteczka można śmiało podciągnąć pod trekking, bo gdzie się nie ruszyć – ostro pod górę, albo ostro w dół. La Orotava również bardzo ładna i zadbana. W centrum znaleźliśmy ładny Ogród Wiktorii, z którego można podziwiać panoramę zarówno Orotavy jak i Puerto de la Cruz i oczywiście Atlantyku. Zwracają uwagę wystające balkony z rzeźbionymi w drewnie konstrukcjami, typowe dla tutejszej zabudowy. To miasteczko okazało się ciche i spokojne, pewnie z powodu braku plaży. Na wybrzeżu pogoda słoneczna, więc widoczki ładne. Niestety w górach ciemne chmurska wszystko przesłaniają, a przynajmniej dzisiaj tak było. Chcielibyśmy też zapoznać się ze środkiem wyspy, ale musi być lepsza pogoda, bo jak nic nie widać i mży, to za dużo się traci. Na szczęście wszędzie mamy blisko, więc po prostu będziemy próbować.

Zdjęcia (29)

Komentarze (0)