Ł: Niedziela to zawsze dobry czas na pobyt w dużym mieście, pustawe ulice i darmowe parkowanie w norweskiej stolicy to coś, co musi ucieszyć.
Tak się złożyło, że poprzednia druga tura wyborów prezydenckich również zastała nas w Skandynawii, w dzikiej Laponii. Wtedy nie głosowaliśmy, więc teraz postanowiliśmy naprawić swój błąd i zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od odwiedzenia lokalu wyborczego. No i wyszło jak wyszło, różnicy nie widzę.
Niedługo potem się rozlało, ale nie za bardzo nas to zmartwiło, bo mieliśmy w planie Muzeum Narodowe, a tam aura nie odgrywa wielkiej roli. W muzeum wszystko od sukni, mebli i odkurzaczy poprzez średniowieczną sztukę sakralną i jakieś artefakty z Egiptu i Dalekiego Wschodu, po rzeźby i obrazy, czyli jak to w narodowym. Brakowało jeszcze tylko filmu z pływającą białuchą, jak w Madrycie :) Groch z kapustą ciężko złapać jakąś chronologię czy choćby klucz kolejnych ekspozycji. Wśród obrazów liczne dzieła Munch’a z najsłynniejszym „Krzykiem” .W sumie to nie mam pojęcia dlaczego akurat ten jest najsłynniejszy, bo nie dość, że mały, to nawet w tej samej sali były inne jego dzieła na mój gust lepsze i bardziej intrygujące (a już na pewno większe), ale ja się nie znam. Oczywiście to nie jedyne słynne dzieło w tym muzeum. Znaleźliśmy jeszcze autoportret Vincenta van Gogha, kilka dzieł Picassa i Moneta.
Potem pogoda się poprawiła więc łaziliśmy, łaziliśmy i oglądaliśmy wszystko co w Oslo widzieć trzeba.
A: Naszą uwagę przyciągnął budynek opery. Ma on przywodzić na myśl wyłaniającą się z morza górę lodową, dlatego prawie cały budynek został zbudowany poniżej poziomu morza, a wystaje marmurowy, skośny dach, po którym można spacerować podziwiając widok na stolicę. W kierunku Bałtyku skierowana jest duża szklana płaszczyzna, w którą wtopione są ludzkie postacie. Wygląda to bardzo widowiskowo i nie dziwią mnie liczne pochwały i nagrody dla architekta. Budynek jest nowy, bo z 2OO8 roku i w założeniu ma przetrwać przynajmniej 3OO lat.