A: Po blisko dwutygodniowym pobycie w Arktyce nasuwa mi się refleksja, że te piękne tereny przyciągają zaledwie garstkę turystów i to specyficznych turystów. Mam na myśli ludzi, którzy poszukują dzikiej przyrody, spokoju i pięknych widoków, a nie wygody i lenistwa. Nie ma tu plażingu, clubingu ani shopingu, bo niskie temperatury i brak tego typu infrastruktury na to nie pozwala. Są za to wygodnie i ciepło ubrani miłośnicy trekkingu, w różnym wieku, zazwyczaj podróżujący camperem lub tzw. autem wyprawowym, ewentualnie na motorach lub ekstremalnie na rowerach. Z pogodą bywa różnie. Jak zawsze. My akurat trafiliśmy na wyjątkowo słoneczny czas i co za tym idzie całkiem znośne, a chwilami bardzo przyjemne temperatury. Nie mniej jednak średnie temperatury dla Arktyki to ok. 8-10 stopni, więc nie ma się co czarować, kurtkę trzeba mieć. Co zyskujemy? Malownicze góry przeglądające się w fiordach, charakterystyczna dla tundry roślinność, czyli karłowate brzózki i całe, pagórkowate obszary porośnięte mchem i drobnymi kwiateczkami. Do tego mnóstwo skał i głazów narzutowych, a między nimi całe stada dzikich reniferów. Do tego cisza i spokój. Wspaniałe dorsze to prawdziwa gratka dla wędkarzy, a brak wszelkich zakazów wręcz rzuca się w oczy. Podróżując po Norwegii camperem odnosiliśmy wrażenie, że jesteśmy tu bardzo mile widziani, nie tylko nikt niczego nie zabraniał i można było stanąć gdzie się tylko chciało (oczywiście nie pod czyimś domem), ale do tego było mnóstwo infrastruktury ułatwiającej życie takim jak my: parkingi z ogrzewanymi toaletami, umożliwiające nabranie wody, spust szamba i wyrzucenie śmieci. To całkowita odwrotność w porównaniu do Włoch, Grecji czy Chorwacji. Myślę, że miłośnicy caravaningu wiedzą o czym mówię. Wygląda na to, że to w dalszym ciągu najlepszy kierunek na tego typu wyprawy.
Ł: W ostatnich latach sporo zmian dotyczyło opłat związanych z odwiedzeniem Nordkappu. Od zawsze trzeba było zapłacić jakieś nieludzkie pieniądze za parking, albo za człowieka, jeśli docierało się tam bez auta i to dawało możliwość korzystania ze wszystkich „atrakcji”. Niedawno sąd uznał, że takie podejście łamie norweską ustawę o swobodnym dostępie do natury. Jeszcze tej wiosny parking był bezpłatny, a płaciło się tylko za „atrakcje” Ale Centrum Nordkapp się odwołało i trochę ugrało. Na dzień dzisiejszy znowu płaci za wstęp i parking, ale całkiem rozsądne pieniądze ok.7zł za osobę i 57zł za auto (17 i 150 NOK) oraz oczywiście osobno za „atrakcje jeśli ktoś ma ochotę.
Oczywiście gdyby ktoś miał studencką fantazję to na parking może wjechać wyjazdem i pewnie nikt tego by nie zauważył, bo nikt nie pilnuje.
To nasza czwarta skandynawska wyprawa, ale jeszcze nigdy nie spotkaliśmy tylu reniferów na drogach. Momentami trudno było jechać, bo po jednym wyhamowaniu nie dało się rozpędzić i już przychodziło kolejne: hamulec, jedynka, dwójka, hamulec, jedynka, dwójka, trójka, hamulec, jedynka, hamulec itd.
Na całej trasie zwracały uwagę bardzo wyrównane ceny paliwa. W Estonii płaciliśmy są diesla tyle co w Polsce, na Litwie trochę mniej, w Szwecji, Finlandii i Łotwie ciut więcej (ok. 1,7EUR) i nawet w Norwegii bez problemu tankowaliśmy w granicach 20 NOK, czyli poniżej 8zł. Pamiętam pierwsze wyjazdy do Skandynawii i ten ból kieszeni gdy paliwo w Polsce kosztowało 4,50zł, a w Norwegii ponad 8zł. Od tamtego czasu dużo się zmieniło- paliwo w Polsce podrożało, a korona potaniała. Tym samym szoku nie ma, różnica nie przekracza nawet złotówki. Najlepsze ceny oferuje sieć automatów paliwowych BunkerOil.
Skoro już o paliwach piszę to muszę zdementować informację z bloga Ciesielków o najtańszym paliwie w Hammerfest (południk Struvego). Nie, już nie, wręcz przeciwnie tam było najdrożej ok.23 NOK na wszystkich czterech stacjach. Bunkra z olejem nigdzie nie było. Nie warto więc wjeżdżać do tego miasta z pustym bakiem tak jak ja… , dzięki Ciesielki ;)
W ciągu 17 dni przejechaliśmy prawie 6930km i przepaliliśmy 841 litrów oleju napędowego.
Pogoda nie popsuła nam żadnych zamierzeń, zrealizowaliśmy 100% planu. Może byliśmy ciut mniej aktywni fizycznie z powodu Ani kontuzji, ale nie ma co narzekać, bo mogło się skończyć dużo gorzej. Na paliwo wydaliśmy ok. 6000zł (841 PLN, 922 EUR, 3134 NOK), promy przez zatokę Fińską 1100zł, Nordkapp 85zł, Może załapaliśmy się na jakąś płatną drogę i faktura jeszcze przyjdzie (osobiście mam świadomość jednej takiej drogi), ale z pewnością całkowity koszt wyprawy zamknie się w 7500zł.