Ł: Kolejny rok bez konkretnych planów wakacyjnych - od trzech lat: jak nie rekrutacja do szkół średnich to COVID, a jak nie COVID to znowu rekrutacja. W tym roku padło na Olę. Wyników egzaminów jeszcze nie ma, wiemy tylko, że dobrze jej poszło (gorzej, że wszystkim dobrze poszło), zaświadczenia będą dopiero 11 lipca, a jak to się przełoży na miejsca w nowych szkołach to się okaże około tydzień później. Tak więc dwa tygodnie po zakończeniu roku szkolnego mamy na pewno wolne i zamierzamy je wykorzystać. A potem albo radość i święty spokój, albo odwołania, odwołania od odwołań i przenoszenie papierów. Ano zobaczymy, konkurencja w dużych miastach ogromna, bo po pierwsze to znów kumulacja (podstawówkę kończą 6 i 7-latki sprzed 8 lat) a do tego pojawiło się jeszcze trochę ukraińskich dzieci.
Początek wakacji spędzimy w Hiszpanii, a konkretnie na pograniczu Prowincji Alicante i Murcja.
Po raz kolejny zamieniliśmy się domami.
Bazę wypadową będziemy mieć w Fortunie, lecimy do Alicante, na lotnisku będzie czekała na nas pozostawiona Honda CRV, która będzie naszym podstawowym środkiem transportu przez kolejne 14 dni. Oczywiście, zgodnie z regułami gry, nasz dom i samochód będą w tym czasie pod opieką hiszpańskiej rodziny.
Ciekawostką jest fakt, że mieszkać nie będziemy w domu tylko w jaskini, a właściwie domojaskini, bo takie rozwiązanie Hiszpanie często wykorzystywali przed erą klimatyzacji. Przetestujemy jak to działa w praktyce.
Uczestnicy: my + Ola
Nikodem jedzie z przyjaciółmi na żagle.
Lot: Ryanair (KRK-ALC)
Pojazd: Honda CRV
Dystans wg licznika:2350 km
Noclegi: INTERVAC Home Exchange + booking, bo chyba Ola wyciągnie nas na chwilę do Madrytu