A: Po powrocie z podróży przyszedł czas na refleksje. Bretania zachwyca swoim pięknem i kusi spokojem, który w tym roku był nieco nadwyrężony z powodu większej niż zwykle aktywności turystycznej Francuzów odpoczywających we własnym kraju, ale wciąż był to jednak spokój. Mówi się, że region ten jest najbardziej odrębny kulturowo we Francji i ja to potwierdzam, jako że zaglądnęłam na dłużej lub krócej w wiele zakątków tego kraju. Bretanię powinni odwiedzić wszyscy miłośnicy klifowego wybrzeża. Wąziutkie ścieżki wśród wrzosów i żarnowca zachęcają do spacerów, które nie bardzo męczą, a oferują niesamowite widoki na rozbijające się o postrzępione skały fale i przepiękne, półkoliste, złote plaże. Kiedy klify się znudzą wystarczy poszukać nieopodal i na pewno znajdzie się jakąś ogromną plażę do leżenia czy spacerów, albo wielką falę do surfingu. Takich miejsc jest bez liku, a wszędzie pusto i cicho. W ramach atrakcji można sobie od czasu do czasu odwiedzić któreś ze średniowiecznych miast lub wiosek i podziwiać kamienne domki, wyniosłe katedry, domy szachulcowe, które nie wiadomo jakim cudem jeszcze stoją, albo niesamowite zamki, które pysznią się tu na każdym kroku. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam kraj co na Lazurowym Wybrzeżu, czy w Prowansji, czy choćby w Paryżu. Bardzo się cieszymy, że zdecydowaliśmy się na powrót do tego zakątka i taką dokładną penetrację. Mam wrażenie, że udało nam się wczuć w ten niezwykły klimat, a może dzięki geoblogowi uda nam się kogoś zachęcić do podróży w te strony?
Ł: Mocno zaskoczył nas fakt, że na żadnej z czterech mijanych granic, nie zatrzymała nas żadna kontrola sanitarna. I nie tylko o to chodzi, że nas akurat nie kontrolowano, tylko nigdzie nie było widać nikogo, kto tej kontroli mógłby ewentualnie dokonać. Ruch autostradowy szedł płynnie i bez ograniczeń jak zawsze. Pod względem podróżniczym to na pewno super, a pod epidemiologicznym to sami wiecie…
Po naszej wyprawie z 2015 roku, zapamiętaliśmy Bretanię jako raj dla kamperowców, bo białych, dużych aut było niewiele, zakazów i innych rekwizytów utrudniających życie również niewiele, a super miejsc na dziki nocleg pełno. My oczywiście i tym razem daliśmy sobie radę i zawsze spaliśmy w obłędnym miejscu (Genek świadkiem), ale bajka się skończyła, przynajmniej we wschodniej Bretanii. Najprawdopodobniej pandemia spowodowała, że każdy kto miał kampera to wyjechał nim z garażu, kto nie miał to pożyczył, a kto nie pożyczył to włożył materac lub inną wersalkę do furgonetki i ruszył na wakacje. W ślad za tym lokalni administratorzy i samorządy postarały się o różne narzędzia do oganiania się przed kamperami. Myśl przewodnią takich działań niby rozumiem, ale realizacja odbywa się kompletnie bez głowy i często robi więcej szkody niż pożytku. Wyobraźcie sobie na przykład taką sytuację: miasteczko, z jakąś atrakcją i dużym, bezpłatnym parkingiem, na którym ktoś zmyślny wyznaczył dwa sektory: większy dla osobówek, mniejszy dla kamperów. Do tej pory brzmi dość rozsądnie, prawda? Ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Sektory zostały oddzielone poprzeczką na wysokości 2m. Efekt? Większy sektor świeci pustkami, bo nie wyjechały tam nie tylko kampery, ale też (tak częste w czasie wakacji) osobówki z boxami na dachach, z rowerami, a nawet wyższe vany z relingami. Tym samym te auta zajmują w całości sektor dla kamperów, a kampery wiszą na krawężnikach w miasteczku utrudniając wszystkim życie i grając na nerwach. A na połowie parkingu pustki !!!
Osobiście uważam poprzeczkę na najmniej racjonalny pomysł. Dużo bardziej podoba mi się segregacja polegająca na zawężaniu szerokości wjazdu lub budowaniu ciasnych łuków wjazdowych, bo one faktycznie nie wpuszczają aut, których gabaryty nie pozwalają złożyć się do wjazdu, albo których kierowcy nie mają wystarczających umiejętności. A wtedy rzeczywiście lepiej, żeby ich na tym parkingu nie było, bo narobią sobie i innym kłopotów.
I ostatnia refleksja. Nie da się ukryć, że często winni tej narastającej niechęci i ograniczeń są sami kamperowcy. Przejechałem różnymi kamperami, dużymi i małymi, grube kilkadziesiąt tysięcy kilometrów i nigdy, ale to nigdy, nie zdarzyło mi się zająć na parkingu więcej niż jednego miejsca postojowego. Dlatego dostaję białej gorączki gdy widzę króla parkingu, który parkuje kampera równolegle do krawężnika w miejscu, gdzie wszyscy parkują prostopadle. Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby tak stanąć i zając 4 kolejne miejsca parkingowe. A właściwie to 5, bo z oczywistych względów każdy boi się stanąć blisko zderzaka takiego mistrza kierownicy. Dlatego mam prośbę do wszystkich, którzy podróżują domami na kółkach, a zwłaszcza do tych, którzy przygodę z karawaningiem dopiero rozpoczynają: Nie utrudniajmy życia innym kierowcom i nie irytujmy ich, bo lokalne władze zawsze staną po ich stronie i tabliczki z przekreślonym kamperem oraz inne anty-kamperowe gadżety będą rosły jak grzyby po deszczu i mnożyły się jak króliki. W ten sposób sami zamkniemy sobie świat.
Pamiętajmy, że standardowe miejsce postojowe ma wymiary 5 x 2,5m, a przeciętny rozmiar większości kamperów nie przekracza 6,5 x 2,2m. Może niektórzy powiedzą: O! To się nie zmieści! Nie prawda, zmieści się. Rzecz w tym, że kampery mają prawie dwumetrowy nawis tylny. Trzeba więc wybierać takie miejsca, gdzie za polem postojowym jest pusta przestrzeń (a więc trawa lub rów, a nie słup, płot czy drzewo) i dojechać tylną osią do samego krawężnika. Poniżej zdjęcie poglądowe. Dobrze zaparkowany kamper zajmuje mniej miejsca niż źle zaparkowana osobówka.
W ciągu 21 dni przemierzyliśmy niemal 5.200 km przepalając 665 l oleju napędowego, co kosztowało nas nieco ponad 4.000zł (748EUR + 624PLN). Ceny diesla w mijanych krajach oscylowały koło 1,4EUR (Niemcy, Belgia – ciut poniżej, a Francja – ciut powyżej), więc nie tak źle. Chlubnym wyjątkiem jest Luksemburg, gdzie paliwo kosztowało 1,2 EUR, czyli tyle co w Polsce. Dodatkowe koszty to nieliczne płatne autostrady – prawie 200zł (36EUR + 32PLN) i parkingi – prawie 70zł (12EUR + 14PLN). Tym samym koszty wyprawy zamknęły się w 4.300zł. Do tej sumy trzeba będzie jeszcze doliczyć koszt rodzinnego zdjęcia z niemieckiego fotoradaru.