Ł: Na geoblogu jakoś mało nowości... , ciężkie czasy, trudny rok.
A mniej więcej rok temu kompletowałem sprzęt na całkiem daleką wyprawę. Tak, nic o tym nie wiecie, bo naszą niepisaną zasadą było relacjonowanie na blogu tylko wyjazdów wspólnych, a nie indywidualnych. Ma to pewną logikę, bo od początku traktowaliśmy naszego geobloga jak rodzinny pamiętnik.
Ale przez ostatnie miesiące trochę przemyślałem, co nieco usłyszałem od znajomych i postanowiłem zrobić ten mały wyjątek. No, bo po pierwsze ja (nawet sam) to też część rodziny :))) A po drugie, to mam całą masę fotek, którymi żal się nie podzielić. Może komuś poprawi to humor w trudne jesienno-pandemiczne wieczory? Może zabije nudę u zamkniętych na kwarantannie? Może da nadzieję na lepsze jutro?
Na pewno pomoże to mnie, bo po powrocie z pracy dramatycznie potrzebuję resetu mózgu i zapomnienia o całej COVIDowej rzeczywistości, która w ostatnich dniach zaczyna przypominać kurs na górę lodową. A nic nie relaksuje mnie tak, jak wspominanie podróży i planowanie kolejnych.