Ł: Zgodnie z pierwotnym planem, właśnie w tej chwili, powinniśmy siedzieć w samolocie, mieć pod sobą Atlantyk i powoli zbliżać się do kanadyjskiego wybrzeża. No, ale nie siedzimy. Za to na naszym podjeździe stoi na wpół zapakowany kamper i wesoło merda hakiem.
Puki co zapominamy o samolotach. Mam nadzieję, że uda się odzyskać zamrożoną kasę (choćby w formie voucherów). Na razie kiepsko to wygląda, bo próba kontaktu z jakąkolwiek linią lotniczą (AirCanada, WestJet) kończy się albo zaproszeniem do naciskania kolejnych cyferek, albo rozmową ze sztuczną inteligencją, której podstawowy przekaz to: nie denerwuj się, nie zawracaj głowy, mamy dużo pracy , bo sytuacja jest trudna i nadzwyczajna, krótko mówiąc odwal się.
Może ktoś z Was zna jakiś sposób, numer lub inny kontakt gdzie na końcu siedzi i odbiera żywy człowiek? Jeśli tak to będę dozgonnie wdzięczny za pomoc, bo można się załamać. Lufthansa w żaden sposób nie poinformowała mnie, że lot którym miałem dzisiaj dotrzeć do Frankfurtu został odwołany, za to Air Canada zaprosiła do odprawy on-line, mimo że granica jest zamknięta i żaden Europejczyk do samolotu wsiąść nie może... Katastrofa.
OK, dość tego labidzenia. Los wystarczająco napsuł nam krwi, nie ma co samemu dalej się katować. Jutro startujemy! Znowu w pełnym składzie. Pierwszy przystanek to Świnoujście.
Uczestnicy: my + Nikodem + Ola
Pojazd wyprawowy Toyota Hilux
Dystans wg licznika: 6400 km
Noclegi: na dziko