Geoblog.pl    mikasz    Podróże    Jordania 2019    Epilog
Zwiń mapę
2019
06
maj

Epilog

 
Polska
Polska, Kraków
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5458 km
 
A: Przyszedł czas na podsumowanie naszej egzotycznej wyprawy.
1. Czas jaki wybraliśmy na podróż, wydaje się idealny. Na przełomie kwietnia i maja temperatury na północy kraju są bardzo przyjemne (w granicy 24-27 stopni) natomiast na południu do wytrzymania (36-40 stopni). Temperatura wody ok. 28 stopni. Można narzekać, że trochę gorąco, ale myślę, że dla atrakcji Aqaby (nurkowanie) jest idealnie, z kolei wizyta na pustyni w innej atmosferze niż palące słońce i wysuszający usta pustynny wiatr, zabrałby nam połowę wrażeń.

2. Bezpieczeństwo. Pytanie o to czy Jordania jest bezpieczna, padało zawsze jako pierwsze, kiedy ktoś dowiadywał się o miejscu naszej podróży, a dopiero potem o wrażenia. Sądzę więc, że to zagadnienie jest bardzo istotne. Jak wiadomo z mediów, król Abdullah wraz z piękną małżonką próbuje zmienić obraz Jordanii z kraju o wojennym wejrzeniu na turystyczny raj. To niełatwe zadanie, bo choć Jordania ma wiele do zaoferowania, to niestety czasy są takie, że u wielu ludzi zrodziło się proste (i bardzo krzywdzące) skojarzenie arab=terrorysta. Nam Jordania dała się poznać jako państwo bezpieczne i bardzo przyjaźnie nastawione do turystów. Podczas całego pobytu, zarówno w miejscach obleganych przez turystów, jak i tych, w których bardzo rzadko widuje się białego człowieka, byliśmy bardzo często zaczepiani (zwłaszcza przez dzieci) ale tylko w celu serdecznego pozdrowienia. Trzeba tu zaznaczyć (choć nie ma to nic wspólnego z bezpieczeństwem), że nie ma w Jordanii żebractwa, ani wyciągania napiwków. Częściej zdarzało się, że ktoś nas częstował: świeżo upieczonym anyżkowym plackiem, arbuzem, sziszą, chipsami, daktylami i co tam kto miał.

3. Zwyczaje. Jordańczycy wydają się być bardzo rodzinni. W okolicach Morza Czerwonego mają zwyczaj zbierać się wieczorem całymi rodzinami na plaży i biwakować do późnej nocy. Widać, że są to rodziny piętrowe: babcie, dziadki, kilka żon, całe mnóstwo rozbrykanych dzieciaków, nastolatki, a także wujki, ciocie... Układają się wspólnie na wielkich dywanach (starsze osoby na plastikowych krzesełkach), wyciągają lodówki, imbryczki, fajki wodne, rozpalają grill lub ognisko, słuchają muzyki, modlą się itd. Z wielką przyjemnością spacerowaliśmy wieczorem po plaży między poszczególnymi „obozowiskami” i obserwowaliśmy jak razem spędzają ze sobą czas. Oczywiście byliśmy co chwilę pozdrawiani i zapraszani do wzięcia udziału w uczcie, ale nie zdecydowaliśmy się... W naszym europejskim świecie, już nie tylko nastolatki, ale niestety małe dzieci również siedzą każdy w swoim pokoju przyklejony do smartfona lub kompa, a starsi oglądają durne seriale :( Chcę zaznaczyć, że to wcale nie znaczy, że Jordańczycy nie mają komórek. Mają oczywiście i używają ich do rozmów równie często jak my, ale zdaje się, że potrafią jeszcze cieszyć się towarzystwem bliskich sobie osób.

4. Ubrania. Na temat ubioru (szczególnie kobiet) w Jordanii szukałam informacji przed wyjazdem i było trochę krucho, dlatego napiszę trochę o swoich spostrzeżeniach. Jordanki (pomimo, że królowa nosi się po europejsku) zdecydowanie ubierają się zgodnie z wymogami swojej religii, czyli najczęściej noszą hidżab, ale zdarzają się też czadory i nikaby, a nawet (bardzo rzadko) burki. Oczywiście turystki nie muszą się stosować do tych wymagań i jest sprawą naturalną, że chodzą ubrane po europejsku, nie mniej jednak powinno to być ubranie skromne (zakrywające nogi co najmniej poniżej kolan, zakryte ramiona i dekolt). Zdarzały się turystki w szortach lub krótkich sukienkach (szczególnie w Aqabie), ale w mojej ocenie (i tubylców również, sądząc po ich minach) było to zdecydowanie nie na miejscu. To kwestia szacunku dla ich zwyczajów i można to porównać do sytuacji, gdyby jakieś plemię afrykańskie odwiedziło Polskę i paradowało w samych przepaskach na biodrach po naszych ulicach.

5. Jedzenie. To rzecz jasna kwestia gustu, więc opiszę po prostu nasze wrażenia. Generalnie nie zasmakowała nam jordańska kuchnia, choć oczywiście, nie byliśmy w stanie skosztować wszystkich potraw. To co nam przeszkadzało to fakt, że wszystko było bardzo słabo doprawione. Typowe śniadanie to: pita arabska (khubz), którą się macza w hummusowatych papkach. Papki te są zazwyczaj mdłe, więc warto sobie je posypać korzennymi przyprawami, to trochę pomaga. Jajka tylko na twardo. Do tego pomidory, ogórki, ser feta. Z zestawów obiadowych to najczęściej grillowany kurczak z szafranowym ryżem z orzeszkami, falafele, które wyglądają jak szwedzkie klopsiki, ale są z ciecierzycy (zielone w środku) oraz jordański kebab czyli shawarma z jagnięciny zawinięty w chrupiący naleśnik i pokrojony w 3 cm ruloniki. Słodycze mega słodkie. Z napojów mile zaskoczyła nas czarna herbata z dwoma świeżymi listeczkami mięty, którą nas poczęstowano pewnego wieczoru. Od teraz tak właśnie będę podawała herbatę:)

6. Nurkowanie. Jordania ma fantastyczne warunki do nurkowania ze względu na rafę koralową, która jest praktycznie przy samym brzegu. Jak jest piękna, to widać na naszych zdjęciach. Chcę tu tylko napisać, że aby zobaczyć te wszystkie wspaniałości wystarczy wejść do wody z brzegu (za darmo!) z ABC nurkowym i wszystko sobie spokojnie podziwiać. Wypływanie statkiem na snorkeling jest doskonałym sposobem na wyciągnięcie pieniędzy od niedoinformowanych turystów, gdyż oglądają oni dokładnie tą samą rafę, tylko podpływają do niej od strony morza, zamiast od strony brzegu. Nurkowanie z butlą jest atrakcją samą w sobie, ale widoki oferuje te same pod kątem rafy lub nieco gorsze (im głębiej, tym gorsze światło), za to dorzuca oglądanie (specjalnie zatopionego) wraku statku, samolotu i czołgu...

Czy warto odwiedzić Jordanię? Trzy razy TAK. Jest piękna, egzotyczna i jeszcze nie bardzo komercyjna. My byliśmy zachwyceni i na pewno ta podróż zostanie na długo w naszej pamięci i sercach :)

Ł: To ja dopiszę jeszcze dwa szczegóły techniczne. Lecąc do Jordanii trzeba koniecznie zakupić wcześniej JORDANPASS (www.jordanpass.jo) za 70 JOD. Daje on bezpłatną wizę (normalnie 40 JOD) i wstęp do wielu atrakcji, na czele z Petrą (normalnie 50 JOD). A więc nawet nie oglądając nic więcej już jest się 20 JOD do przodu. Sprawa nie dotyczy osób przylatujących na 3 dni, bo wtedy i tak muszą zapłacić za wizę oraz osób poniżej 12 roku życia, bo one mają wstępy (Petra, Wadi Rum, itd.) za darmo.
Druga sprawa to wielbłądy na Wadi Rum. Wynajmując wielbłądy na pustyni koniecznie zainwestujcie w jednego więcej dla Beduina. Wtedy wasza karawana pójdzie tempem marszowym, a chwilami nawet pobiegnie i będzie fajnie. Inaczej będziecie człapać noga za nogą za prowadzącym wielbłądy za uzdę przewodnikiem.
I jaszcze słowo odnośnie cen. Nie zaskakują, średnio takie powiedziałbym – polskie. Czasem dziwią szczegóły np. z trzech płynów: woda, paliwo i coca-cola, najtańszy jest ten ostatni, a pierwszy najdroższy :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2019-05-19 21:21
Super podsumowanie! I rewelacyjna informacja o Jordanpass - chyba rozważę dzięki temu powrót do Jordanii :)
 
 
mikasz

Anna i Łukasz Mika
zwiedzili 26% świata (52 państwa)
Zasoby: 672 wpisy672 987 komentarzy987 8693 zdjęcia8693 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
09.02.2024 - 25.02.2024
 
 
05.06.2023 - 13.06.2023