Ranek obudził nas kompletną ciszą i promieniami słońca. Pogoda!!! Za oknem, w idealnie gładkiej wodzie, odbijały się szczyty okolicznych gór przystrojone w urocze chmurki. Matko, jak tu pięknie! Chmur było co prawda sporo, ale równie dużo było błękitu i z godziny na godzinę go przybywało.
Po szybkiej analizie map pogodowych postanowiliśmy się nieco wycofać, bo prognozy dla końca archipelagu miały być lepsze w kolejnych dniach. Podwodnym tunelem wróciliśmy na wyspę Vestagoya i skierowaliśmy się w stronę jednych z najbardziej znanych plaż na Lofotach: Haukland i Utakleiv. Zatrzymaliśmy się na pierwszej, bo tu kampery i namioty stoją za darmo, a po drugiej stronie tunelu trzeba zapłacić 200NOK za noc. Nic dziwnego, że Haukland cieszy się większą popularnością:)
Oczywiście pogoda, a zwłaszcza temperatura jest mało plażowa, więc wdrapaliśmy się na górujący nad zatoką szczyt. Bez wątpienia Lofoty trzeba oglądać z góry! Kto widział je tylko z poziomu morza to właściwie nic nie widział.
Po południu znikły niemal wszystkie chmury, więc podjęliśmy próbę zachowywania się jak na plaży :) Mamy postanowienie, że jak zrobi się 15 stopni to idziemy popływać. Na razie jest 8-10 stopni.