Plan zakłada szybkie dotarcie w okolice koła podbiegunowego, a dalej trasę i tempo wyprawy będą warunkowały fronty pogodowe. Spróbujemy tak lawirować, żeby być akurat tam gdzie jest słońce. Na razie udaje się świetnie :)))
Dzieci ze świadectwami wróciły wyjątkowo późno, więc pierwszego dnia dojechaliśmy tylko do granicy litewskiej. Dzisiaj przejechaliśmy całą Pribałtykę. Widoki niezbyt porywające, ale skąpane w słońcu i soczystej zieleni, więc miłe. Za oknem pola, łąki zielone szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnione, ale też sięgające o wiele dalej, aż po estońskie bagna. Opróćz tego świerzop, gryka jak śnieg biała, dzięcielina i ciche grusze. Dodatkowo w okolicach Rygi nadmorski sosnowy las. Droga ubywa powoli, bo cała w ograniczeniach 70 lub 90, a do tego naszpikowana fotoradarami aż przykro.
Wczesnym wieczorem dotarliśmy do portu w Tallinie, znaleźliśmy sobie darmową zaciszną miejscówkę na nocleg i poszliśmy pospacerować po starówce. To już nasza czwarta wizyta w tej stolicy. Jak zawsze bardzo nam się tu podoba. Szczególne wrażenie robi Sobór św. Aleksandra Newskiego, który po latach remontu, wreszcie niemal całkowicie pozbył się rusztowań i wygląda pięknie. Jedyna rzecz, która nas zaskoczyła, to wyjątkowo mała ilość osób na ulicach. Nie wiem o co chodzi, ale to aż biło po oczach i momentami czuliśmy się nieswojo. Może to sprawka meczu Niemcy-Szwecja???
Słońce co prawda zaszło, ale ciemno nie zrobiło się już ani na chwilę.