Dziwny ten dzień, nic nam się do końca nie udaje. Przed południem chcieliśmy dostać się do Jeziora Šatorsko . Zachęceni odkrytą wczoraj dzielnością terenową Iveco byliśmy pewni, że wydrapiemy się jakoś prowadzącą tam wąską piaszczysto- żwirową dróżką. I pewnie tak by właśnie było gdyby nie spotkania z ciężarówkami zwożącymi drewniane bale na przyczepach kłonicowych. Przed granicą lasu nie byłoby problemu, ale potem to już gorzej. Pierwszą napotkaliśmy w miejscu, gdzie po wycofaniu około 300-400m daliśmy radę się minąć. Niestety po około 4km jazdy po półce stanęliśmy zderzak w zderzak z kolejną. Trzeba przyznać, że było to miłe spotkanie i świetna przygoda. Wspólnie z sympatycznym Bośniakiem Marko zastanawialiśmy się nad opcjami mijanki. Jedynym w miarę szerokim miejscem był zakręt. Najpierw ja stanąłem po zewnętrznej i Marko by się obok mnie zmieścił, no ale był jeszcze drugi kamper, na którego miejsca w zakręcie już nie było. Tak się nie da. Potem Marko zjechał na zewnętrzną i dosłownie zawisł połową opony nad przepaścią, ale i wtedy brakowało dla nas ponad pół metra. No nic, przeskoczyć się nie da trzeba wracać. Żeby nie cofać paru kilometrów postanowiliśmy wykorzystać nasz zakręt do nawrócenia kamperów (to też było ekscytujące) i pojechaliśmy w dół przed ciężarówką. Zadecydowaliśmy, że nie będziemy już ponownie jechać pod górę, bo Marko powiedział, że za nim ładują się jeszcze trzy ciężarówy, a jedna jest prawie gotowa do drogi. Zadowoliliśmy się obejrzeniem zdjęć jeziora w jego smartfonie, bo kolejne bliskie spotkanie było więcej niż prawdopodobne.
Porozkoszowaliśmy się jeszcze chwilę widokiem masywu Dinary – najwyższego szczytu Chorwacji i pojechaliśmy dalej w kierunku masywu Čvrsnica nad Blidinje Jezero z zamiarem kąpieli, spaceru i grilla. To też do końca nie wyszło, bo jezioro mocno podeschło zostawiając szeroki pas błota dookoła, a do tego pogoda zaczęła się łamać, zerwał się wiatr i mocno się ochłodziło. Spacer udał się doskonale, grill też, ale w kocach i polarkach. W nocy się rozlało, ale jak się okaże, był to jedyny deszcz na tej wyprawie.