Dziś mieliśmy ekstremalny dzień. Ze względu na niepewną aurę, wahaliśmy się czy wycieczka w góry jest dobrym pomysłem, ale ponieważ wieczorem niebo wypogodziło się całkowicie, postanowiliśmy nie zwlekać, tylko zmierzyć się z tym wyzwaniem. Wstaliśmy o 4.45 i ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że jest jeszcze ciemno. Gorzej, ciemno było przez całą drogę do Sougii, a widno zrobiło się dopiero koło 6.30. Dzieci miały o nas nienajlepsze zdanie (szczególnie Nikodem), ale na autobus zdążyliśmy, więc już było dobrze. Autobus wywiózł nas wysoko w góry, do wejścia do Parku Narodowego Samaria, gdzie miała się rozpocząć nasza wędrówka . Tak dużo nasłuchaliśmy się o padających z gorąca ludziach podczas tej 16-to kilometrowej wędrówki, że ubraliśmy się wyłącznie w krótki rękawek i spodenki. Na górze, w chmurze było chyba z 10 stopni, ale w sumie to bardziej nas to śmieszyło niż straszyło. Stwierdziliśmy, że musimy szybko iść. Sama góra wąwozu jest dość stroma, później ścieżka łagodnieje. Widoki cudne, ale rzadko można je podziwiać, bo drzewa skutecznie je zasłaniają. Tak naprawdę na górze był przyjemny trekking, w raczej tatrzańskiej temperaturze, a dopiero kiedy zeszliśmy na dół, czyli za jakieś 8 km, zaczął się prawdziwy wąwóz, którego piękno wręcz oszałamia. Wędruje się wzdłuż strumienia, który sam w sobie jest widowiskowy, do tego porośnięty kwitnącymi oleandrami i otoczony strzelistymi, czerwonymi skałami po samo niebo. Skwar zaczyna trochę dokuczać, ale widoki wszystko wynagradzają. Napstrykaliśmy całą masę zdjęć, ale nie oddają one prawdziwego uroku wąwozu, nawet w połowie!
Jeszcze kilka słów z zakresu logistyki zwiedzania wąwozu. Pewnie większość czytających zna temat, ale może ktoś skorzysta. Po pierwsze wąwóz zwiedza się jednokierunkowo, najczęściej od góry w dół. Przejście tam i z powrotem ze względu na dystans i czas jest raczej niemożliwe, choć bywają wyjątki (megizak.geoblog.pl). Dolny biegun to Agia Roumeli, do której dostać można się tylko statkiem, a górny to Omalos gdzie dojeżdża się autobusem lub samochodem. Problem w tym, że do samochodu zostawionego na górze nie ma jak wrócić tego samego dnia. W związku z tym każdy ma inny pomysł na Samarię. Najczęściej ludzie przyjeżdżają z Chanii autobusem do Omalos, schodzą wąwozem do Ag.Roumeli, płyną promem w prawo lub lewo, np. do Sougii, a potem autobusem wracają do Chanii. Pomysł może i dobry, ale raczej dla tych, którzy mieszkają w samej Chanii. Dla pozostałych to już tak sobie. Nasz pomysł na Samarię to: samochodem do Sougii, z której o 7.00 startuje autobus do Omalos, piechotą wąwozem w dół, a potem promem do Sougii, gdzie stoi pozostawione autko. Koszt takiej pętli dla naszej czwórki (2+2) to 64EUR (21 autobus, 10 wstęp – dzieci free, 33prom). Jedyny mankament to pobudka w środku nocy, ale tym sposobem trekking rozpoczęliśmy o 8.00 i większość trasy przeszliśmy przed pełnym skwarem.