Po 10 dniach opuściliśmy Cypr wypoczęci i zadowoleni. Wydaje się, że jest to idealna długość urlopu zarówno na wypoczynek, jak i na poznanie charakteru wyspy. Cypr określa się jako "Rajską Wyspę" i myślę, że w pełni zasługuje ona na takie miano. Przede wszystkim widoki są obłędne. Niemal każda zatoczka zachwyca szmaragdowym kolorem wody, który widowiskowo kontrastuje z białymi lub kremowymi plażami i skałkami o wymyślnych kształtach. Do tego egzotyczne palmy i morze kwiatów dodają uroku i dodatkowych barw, tak że człowiek rzeczywiście czuje się jak w raju. Zwraca uwagę czystość na ulicach, której nie uświadczysz w Basenie Morza Śródziemnego, a także niesamowite bogactwo i przepych na każdym kroku. Najbardziej ekskluzywnie jest w okolicach Agia Napa, ale tak naprawdę cała wyspa jest wypasiona. Nie spotkaliśmy ani jednego bezdomnego i tylko dwie żebrzące osoby (powykręcane chorobą). Nie widać brudnych, zaniedbanych dzieci, zmęczonych życiem matek, ani podpitych mężczyzn. Jedynym wyjątkiem jest stolica Cypru, gdzie widać trochę biedy i obskurnych, rozpadających się budynków, szczególnie w pobliżu murów. To naprawdę dziwne. Zwykle stolica kraju jest najbogatsza, a tu odwrotnie. Cypr zamieszkują głównie Rosjanie i Anglicy. Reszta to turyści i rdzenni Cypryjczycy, mówiący po grecku, ale jakoś mało ich widać i słychać na ulicach. Pewnie dlatego Cypr nie posiada własnego kulturowego klimaciku. Niby architektura przypomina grecką, ale czystość i ekskluzywność już nie pasują. Restauracje proponują grecką kuchnię, ale więcej jest fast food-ów, włoskich pizzerii, angielskich fish and chips. Ludzie są na ogół jasnowłosi i bladolicy, rzadko kiedy mówią po grecku, są po angielsku kulturalni lub po rosyjsku rubaszni. Może dzięki temu każdy czuje się na tej wyspie dobrze i my również czuliśmy się wyśmienicie, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zostało Cyprowi odebrane coś bardzo osobistego i utworzony został sztuczny twór (piękny i wytworny), który sprawdza się jako wakacyjny kurort do wypoczynku w pięknych okolicznościach przyrody. Ktoś jednak, kto lubi podróżować po świecie w celach poznawania nowych kultur i zwyczajów, może tu poczuć pewne rozczarowanie. Moja opinia dotyczy rzecz jasna południowej części Cypru. W części północnej (tureckiej) jest pewnie zupełnie inaczej, może uda mi się to kiedyś sprawdzić...
Pomimo zamożności, jaką widać na wyspie koszty pobytu nie są zatrważające. Oczywiście można bez trudu znaleźć drogie hotele i stołować się w bajeranckich restauracjach, jeśli jednak ktoś dysponuje skromniejszym budżetem, nie powinien czuć, że Cypr nie jest w jego zasięgu. Nasz apartament utrzymywał się w cenach znad rodzimego Bałtyku, posiadał kuchnię co dawało możliwości tańszej wersji wyżywienia ( niekoniecznie gorszej), ceny w sklepach porównywalne do polskich, bilety lotnicze mają fajne promocje. Jeśli ktoś obawia się lewostronnego ruchu na ulicach, możliwości komunikacji miejskiej są bardzo wygodne (tak słyszałam). Więc jeśli ktoś nie wypoczywał jeszcze w tym rajskim zakątku, zachęcam, bo warto!
Dopiszę jeszcze jedno słowo o Cypryjskim wynalazku, którego nigdzie indziej nie widziałem, a jest prosty i genialny. Wszystkie samochody z wypożyczalni mają bijące po oczach, czerwone tablice rejestracyjne. Dzięki temu dokładnie widać, kto na drodze jest przybyszem, i dla kogo najprawdopodobniej ruch lewostronny nie jest naturalną sytuacją, a w związku z tym może wywinąć jakiś dziwny manewr :) Tak na marginesie to już teraz, w czerwcu, czerwone tablice rejestracyjne ozdabiają co trzeci samochód na drodze!
Za to na wyspie nie widzieliśmy ani jednego kampera. A szkoda, bo wyspa oferuje niezliczoną ilość świetnych dzikich miejsc noclegowych, a na całej wyspie nie spotkaliśmy ani jednej tabliczki tego zabraniającej. Prawdę mówiąc to już teraz marzy nam się przerzucenie tu kiedyś naszego autka. Byłaby to świetna możliwość dokładnego zwiedzenia również tureckiej części wyspy. Południowocypryjskie wypożyczalnie samochodów zabraniają wjazdu do części północnej pod rygorem utraty wszystkich gwarancji ubezpieczeniowych. Nie można też w żaden sposób dodatkowo się ubezpieczyć, nie licząc diabła wartego ubezpieczenia pobieranego przez Turków na granicy. W razie poważniejszej stłuczki lub kradzieży narażamy się zatem na duże wydatki.