Tym razem nie mieliśmy męczącej podróży. Już koło 15 dotarliśmy do pięknej Karyntii, gdzie postanowiliśmy zjeść obiad i trochę pochodzić. Jednak pogoda, a zwłaszcza porywisty wiatr popsuły nam spacer. Właściwie to sami byliśmy sobie winni, bo nie spakowaliśmy kurtek, a termometr pokazywał 11 stopni. Dlatego wbiegliśmy na najbliższą górkę, pstryknęliśmy kilka fotek i wróciliśmy do campera. Noc zaplanowaliśmy w małej miejscowości Badkleinkirchheim. W sumie to nie mieliśmy konkretnych planów, ale dzieci przekonały nas do odwiedzenia tej narciarskiej wioski, którą dobrze znamy, bo wielokrotnie spędzaliśmy tam ferie zimowe. Na szczęście następnego dnia przywitała nas słoneczna pogoda i o wiele łagodniejsze powietrze. Wspinaliśmy się na najwyższy w okolicy szczyt. Cała wyprawa zajęła nam jakieś sześć godzin. Widoki bardzo ładne, jak to w Alpach, ale największą atrakcją, było oglądanie znanych nam okolic w letniej scenerii.